20 lat minęło

porzucek_baner

W 2001 roku powstały partie, które na kilkanaście lat zdominowały polską scenę polityczną. Najpierw trzech tenorów – Donald Tusk, Maciej Płażyński i Andrzej Olechowski założyli Platformę Obywatelską. Największy posag wniósł ten ostatni, zdobywając drugi wynik w wyborach prezydenckich. Jednak czas pokazał, że liderem na lata będzie Donald Tusk. Sprawne rozgrywki wewnętrzne najpierw odsunęły od partyjnej władzy dwóch pozostałych tenorów, kilka lat później Jana Marię Rokitę i Zytę Gilowską, a w końcu Grzegorza Schetyna. PO stała się partią opartą na jednym człowieku. Przez lata ta formuła sprawdzała się. Jednak widząc widmo klęski, kapitan jako pierwszy opuścił tonący statek. Wybrał wygodne życie w Brukseli. Od tamtej pory PO przegrała dwa razy wybory do Sejmu, dwa razy jej kandydat przegrał wybory prezydenckie, a nawet najłatwiejsze dla nich wybory europejskie. Obroniła duże miasta, ale straciła wiele sejmików i starostw. Następcy Donalda Tuska nie mogą znaleźć pomysłu na PO. Ewa Kopacz, Grzegorz Schetyna, a obecnie Borys Budka nie potrafią wybrać skutecznej drogi. Formuła opozycji totalnej nie sprawdza się od lat. Cześć wyborców PiS chwilowo określa siebie jako „niezdecydowani”, ale największa partia opozycyjna nie wie jak przekonać ich do siebie. Bunt, który wznieca dziś grupa posłów pod przywództwem Tomasza Siemoniaka raczej tylko pogorszy sytuację. A przecież mogło być inaczej. Gdyby tylko kapitan Tusk nie skoczył pierwszy do szalupy. Za sterem Prawa i Sprawiedliwości jest żeglarz, który nie boi się sztormów i morskich potworów. Dzięki niemu dopływamy na bezpieczne wody.