Czy imigranci mogą być naszymi gośćmi ?

augustyn_net

Za sprawą brutalnego gwałtu w Rimini oraz decyzji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości o zgodności relokacji imigrantów z prawem UE, kwestia przyjęcia przybyszy z Bliskiego Wschodu na nowo rozpaliła umysły Polaków. Chociaż blisko 80% rodaków nie chce widzieć u nas imigrantów, namawiam: przemyślmy to jeszcze raz, bo od problemu nie uciekniemy.

Jesteśmy skazani na imigrantów nie dlatego, że UE każe ich przyjąć, ale dlatego, bo ich napór nie ustanie w najbliższych dziesięcioleciach. Ponadto, za sprawą zmian demograficznych, nasz rynek pracy pustoszeje. Już dziś bez imigrantów z Ukrainy wiele firm miałoby kłopoty, a z powodu obniżenia wieku emerytalnego, pracujących będzie ubywać szybciej.

Tymczasem dziś rządzący, zamiast przygotować nas na przyjęcie gości, podsycają niepokoje utożsamiając imigrantów z terrorystami i gwałcicielami. Zauważmy: to co my sądzimy o imigrantach, Brytyjczycy mówią o Polakach: „kradną, nie chcą pracować, nie integrują się, żyją z socjalu, to awanturnicy i przestępcy”. Tam czasem biją Polaków, u nas (czasem) biją kolorowych. Widok głodnych i okaleczonych dzieci i starców, nawoływanie Kościoła i Papieża do przyjmowania ofiar i biednych niewiele w naszym społeczeństwie zmieniają. Taka jest nasza solidarność, taka wrażliwość i taka wiara? Lęk i egoizm wygrywają.

Jesteśmy zupełnie mentalnie nieprzygotowani na przyjmowanie imigrantów. Wyolbrzymiamy zagrożenia, nie wierzymy, że państwo jest w stanie oddzielić potencjalnych zamachowców od ludzi chcących normalnie żyć, uczyć się i pracować. Zanurzeni w kulturze podejrzeń i nieufności nie przyjmujemy żadnych argumentów. Nie brak już i takich, którzy gotowi byliby zaryzykować naszą przyszłość w Unii, byleby tylko imigrantów nie przyjąć. Co zatem robić ?

Trzeba spokojnie przygotować się na przyjmowanie gości. Nie straszyć, ale tworzyć z Kościołem i samorządami warunki do rozsądnego działania. Nic na hura, ale małymi krokami, ostrożnie. Nasze zobowiązanie, to tylko jedna rodzina w gminie. Wystarczy mieszkań, pracy i ławek w szkole. To zwykli ludzie uciekający przed terroryzmem, biedą i wojną. Jeśli nie zmienimy swego nastawienia, nie okażemy im miłosierdzia, to zostaniemy sami ze sobą: bez unijnej pomocy, bez przyjaciół, wystawieni na ryzyko agresji ze wschodu. Wtedy będziemy bezpieczni i szczęśliwi?

Mieczysław Augustyn
Wasz Senator