Czy zawodnicy osiągnęli spodziewany efekt? Chyba nie! Trener Stanisław Chomski o skandalu w Pile

Szerokim echem – nie tylko w światku żużlowym – odbiło się nie rozegranie pilskiego Finału o Złoty Kask, zawodów chyba w obecnej chwili nawet ważniejszych od finału IMP. Co do powodów, dlaczego owe zawody nie doszły do skutku zdania są podzielone. Jedni winą obarczają zawodników, inni szukają uchybień w przygotowaniu toru, a tym samym próbują kozła ofiarnego zrobić z władz pilskiego klubu. Zarząd Polonii Piła uważa, że zrobił wszystko co mógł, aby zawody się odbyły, a tor nie zagrażał utracie zdrowia zawodników. Jeżeli chodzi o nawierzchnię pilskiego owalu, o jej stanie klubowi działacze informowali wcześniej GKSŻ. Dodatkowego smaczku dodaje fakt, że zarówno komisarz toru, jak i sędzia zawodów zatwierdzili tor do jazdy. Działacze pilskiej Polonii nie czekając na zalecenia Głównej Komisji Sportu Żużlowego już od kilku dni starają się, w miarę swoich skromnych możliwości doprowadzić tor (naprawa i częściowa wymiana bandy oraz uzupełnianie nawierzchni) do jak najlepszego stanu.

O zdanie na temat kuriozalnej historii nieodbycia finału o Złoty Kask zapytaliśmy Stanisława Chomskiego, byłego trenera Polonii Piła, który jak wszyscy pamiętamy, był chyba jednym z głównych ojców największego sukcesu klubu z Grodu Staszica.

Zatem oddajmy głos panu Stanisławowi.

Nie byłem w Pile tego dnia, mogę odnieść się do tej paradoksalnej sytuacji na podstawie przekazów medialnych. Uchybienia były i nie wiem czemu uszły one przez długi okres czasu. Weryfikacja była na jesień, następnie na wiosnę klub otrzymał licencję. Nie znam zapisów, jakie były. Czytałem, że z 17 punktów wytycznych było wykonanych 16, ten niewykonany to chyba ten związany z brakiem nawierzchni. Ktoś wydał jednak licencję. Licencja mówi, że mogą być jakieś uchybienia jak nie rzutują drastycznie na infrastrukturę. Teraz trzeba się zastanowić, co się stało w Pile, że ten argument o braku nawierzchni został zakwestionowany a wcześniejsze zawody się w odbyły.

Moim prywatnym zdaniem języczkiem uwagi jest opinia zawodników, którzy stali się taką kartą przetargową tego całego zajścia i skandalu, że zawody się nie odbyły.  Kij ma dwa końce. Jeździło się w gorszych warunkach, ale standardy poszły do góry i każda ze stron pilnuje tego. Nie wiem co było powodem, że zawodnicy mocno w Pile podnieśli argument bezpieczeństwa. Wydaje mi się, że zabrakło też zdrowego rozsądku u wszystkich, nie tylko zawodników, ale też organizatorów. Był komisarz toru dużo wcześniej na pilskim stadionie, to chyba widział jak wygląda tor, i skoro to się w skali mieści, to się mieści. A z drugiej strony nie powinno tak być. Jak tu rozstrzygnąć. Ktoś to zbagatelizował w sensie oceny. A zawodnicy się do tego odnieśli, bo też za drobnostki są karani. Może chcieli też pokazać, że są pewne sprawy niezgodne z regulaminem i najwyższy czas, aby podnieść głos.

Bardzo źle się stało, że zawody się nie odbyły przy tak ładnej pogodzie i przy tym, jakie jest zainteresowanie żużlem w Pile. Jest to antypropaganda. Wszyscy powinni znaleźć jakieś rozwiązanie. Czy zawodnicy bardziej liberalnie do tego podejść? Czy organizatorzy mogli coś zrobić, aby do takiej sytuacji z torem nie doszło? Choć z drugiej strony kilka zawodów już w tym roku się w Pile odbyło i nikt nie wnosił zastrzeżeń, to trudno mieć pretensje do organizatora. To jest krąg zamknięty. Jeden drugiego będzie obarczał winą i mądrego się nie znajdzie.

Jeden uzna, że jest to uchybienie, które nie zagraża bezpieczeństwu, a drugi, że jest to uchybienie, które zagraża bezpieczeństwu zawodników. Każdy jak w życiu kieruje się swoimi kryteriami, ocenami. Był popełniony dużo wcześniej błąd. Były uchybienia, organ wydał licencję. A czemu tak się stało trudno powiedzieć.

Pamiętajmy, że nie był to mecz charytatywny, towarzyski. To był turniej o konkretną stawę –o cenne trofeum i eliminacje do GP i SEC. Jest regulamin, którego trzeba przestrzegać i o tym zawodnicy mówili. A były uchybienia i tego nie da się ukryć. To, że gwóźdź wystawał to zawsze można wyrwać. Chodziło głównie o krawężnik i trudno nie zgodzić się z zawodnikami, że można tam hakiem podjechać, etc.  Wszystko było możliwe.

Zawodnicy byli solidarni i dopięli swego. Czy osiągnęli spodziewany efekt? Chyba nie – puentuje trener Stanisław Chomski.

MM
Fot. sportowefakty.wp.pl & (SE)

czy_zawodnicy_osiagneli

czy_zawodnicy_osiagneli_02 czy_zawodnicy_osiagneli_03 czy_zawodnicy_osiagneli_04 czy_zawodnicy_osiagneli_05 czy_zawodnicy_osiagneli_06