Hulaj dusza… hulajnoga!

pod_lupa_wrzesien_2021

O dłuższego już czasu na popularności zyskują hulajnogi elektryczne. Te środki translokacji, należące do grupy UTO (urządzenia transportu osobistego), można spotkać w najbardziej nieprzewidywalnym miejscu, szczególnie na chodnikach. Nierzadko ów „transporter osobisty” wjeżdżał w sposób bezpardonowy w niczego niespodziewających się pieszych, którzy przecież powinni czuć się bezpieczni na szlakach przeznaczonych głównie dla nich. Tak było. Po wejściu w życie, w maju br., nowych przepisów, elektrohulajnogiści nie są już tak bezkarni. Dla nich przeznaczone są drogi dla rowerów, jak ich nie ma to chodnik, na którym muszą ustępować pieszym i poruszać się z porównywalną do nich prędkością. Mogą również jeździć ulicą, jeśli na niej ograniczenie prędkości jest nie wyższe niż 30 km/h. Są też mandaty (300 – 500 zł) za jazdę pod wpływem alkoholu. Itd., itp.

Hulajnogą jeżdżą nie tylko ich miłośnicy, ale także homo sapiens, którym np. zabrano prawo jazdy za kardynalne nieprzestrzeganie przepisów ruchu drogowego.

Jak poinformowali nas dobrze poinformowani „sygnaliści”, w Pile istnieje również taki przypadek. Jak donoszą, podobno jeden z członków dyrekcji pilskiego szpitala, po zabraniu mu PJ za zdecydowanie nadmierną prędkość, chcąc nie chcąc musi korzystać z tego popularnego środka z grupy UTO. Przyjeżdżając porannym pociągiem z Grodu Przemysława, przesiada się na hulajnogę i hajda do pilskiej lecznicy. Ponoć, nadal nie kocha przepisów drogowych, bo na drugą stronę ulicy udaje się na czerwonym świetle. No nieładnie, nieładnie!

Czy jest to wszystko prawdą? Któż to wie! Na pewno prawdą jest, że ów członek do pracy jeździ(ł) na HULAJNODZE.

Tak to jest. Najpierw hulajdusza piekła nie ma… a później HULAJNOGA!

Marek Mostowski
Fot. kaabo-wolf-warrior