Kłamstwa, pomówienia a nawet groźby. Kto chce zaszkodzić rozwojowi Piły?

Nie milkną echa ubiegłotygodniowej emisji w TVP  „Magazynu śledczego Anity Gargas”, który był poświęcony negatywnej polityce prezydenta Piły Piotra Głowskiego. W piątek 26 stycznia na konferencji prasowej Piotr Głowski skomentował kłamstwa, pomówienia, jakie padły w tym programie oraz poinformował, że on i jego żona dostają pogróżki. Więcej, jak ktoś zapyta prezydenta, jakie nazwiska politycznie są za to odpowiedzialnie, wymienia – Stokłosa, Komarowski, Porzucek.

W grudniu 2017 r., kiedy prezydent Piły był pytany o ocenę za ubiegły rok i plany na kolejny odpowiedział, że są bezpardonowo atakowani i zniesławiani, bo bronią Piły przed próbami zmonopolizowania lokalnego rynku, inwestycji, rynku pracy oraz samorządności.

– Dzisiaj widzimy, że ta próba jest nie tylko na lokalnym rynku, ale również dotyka telewizji PiS-owskiej, która pojawia się u nas na pewno nieprzypadkowo, przygotowuje takie materiały. Kluczowe w tym wszystkim jest to, że niszczone są przy okazji autorytety w skali kraju, podważana jest uczciwość, niszczone jest zaufanie ludzi do polityków, samorządowców, przedsiębiorców, w zasadzie do wszystkich grup społecznych. Do tej pory to się odbywało w Warszawie i byliśmy tylko obserwatorami takiej bezpardonowej walki, ale niektórzy ludzie przynieśli takie praktyki do Piły. I dzisiaj nie pozostaje nic innego, jak podjąć się obrony. I to nie własnej, bo ci, co mnie znają wiedzą, że do polityki i samorządu przyszedłem, by zmieniać świat na lepsze. I nie mam sobie nic do zarzucenia. Nigdy też nie miałem wątpliwości, co do swojej uczciwości, albo ludzi, z którymi na co dzień współpracuję. Jestem też przekonany, że osoby, które politycznie za to odpowiadają: Stokłosa, Komarowski, Porzucek – przekroczyli granicę byle jakiej walki ze mną i poświęcają dobre imię miasta dla partykularnych interesików – mówi Piotr Głowski, prezydent Piły, który jako przykład podaje ostatni przypadek, wyganiania przez szefa sztabu, starostę Eligiusza Komarowskiego wolontariuszy WOŚP z jednej z pilskich galerii handlowych. – Myślę, że program telewizyjny, który był niedawno wyemitowany w TVP będzie gwoździem do politycznej trumny dla całej tej grupy, o której wspomniałem wcześniej. Nie można dla własnych interesów poświęcać rozwoju miasta, jego mieszkańców, tego nad czym od lat pracujemy.

Prezydent zwraca uwagę szczególnie na jeden moment w tym programie telewizyjnym, kiedy jest mowa o postępowaniu prokuratorskim w sprawie kamienicy przy ulicy Śródmiejskiej. Prawda jest taka, o czym nie było mowy w programie, że to postępowanie prowadzone jest na wniosek Urzędu Miasta. Ten wniosek został złożony 4 grudnia, aby wyjaśnić czy faktycznie doszło do przestępstwa oraz czy osoba publiczna mająca na ten temat wiedzę powiadomiła prokuraturę.

Niestety sytuacja nie jest zbyt wesoła, ponieważ prezydent Piotr Głowski i jego żona dostają groźby. Wcześniej były życzliwe telefony, żeby nie interesowali się pewnymi sprawami. Potem pisemnie dostał uwagi, że może być kłopot z postępowaniem, które będzie prowadzone wobec niego, jako prezydenta oraz prywatnie. A teraz dostaje on i jego żona groźby.

– Chcę powiedzieć, że jeśli włos spadnie z głowy mojej rodziny – to jak ktoś mnie spyta, jakie nazwiska są za to politycznie odpowiedzialne to wymienię te, o których już wcześniej wspomniałem – ostrzega Piotr Głowski, który ma wsparcie od wielu przychylnych osób nie tylko w Pile oraz nabiera większej determinacji, żeby jeszcze bardziej skupiać się na rozwoju miasta.

Ataki, które są skierowane na prezydenta Głowskiego i jego urzędników, jak sam mówi, związane są z przykryciem największej afery, jaka się rozgrywa, a mianowicie dotyczącej budowy „spalarni” w Śmiłowie. Mieszkańcy Piły, którzy wzięli udział w ankiecie byli przeciwni tej inwestycji. Jak się okazuje problem też jest z dokumentami.

– Te dokumenty mówiły o czymś, co się nazywało: „Zakład Produkcji Energii z Odnawialnych Źródeł Energii”. Mamy opinię prawne, które mówią, że nie ma to nic wspólnego z prawdą. 23 stycznia ubiegłego roku zwróciliśmy się do pana starosty o niepodpisywanie pozwolenia na budowę, jeśli taka prośba wpłynie ze szczegółowymi opisami o tym, co tam ma być spalane, jakie są związane z tym zagrożenia. Pan starosta odpisał, że jak wpłyną to wnikliwie przeanalizuje. My zleciliśmy wydanie oceny prawnej i gdy ją otrzymaliśmy 21 września 2017 roku, zawiadomiliśmy prokuraturę o możliwych wadach postępowania administracyjnego, prosząc by prokuratura włączyła się do postępowania, które toczy się również w sądzie. Chodzi o to, żeby dokumenty, które do tej pory zostały w tej sprawie wystawione, wycofać z obiegu prawnego. 4 stycznia otrzymaliśmy informację, że nie czekając na decyzję pan starosta, wydał decyzje, która zatwierdza projekt i udziela pozwolenia na budowę tego przedsięwzięcia, które jest nazwane „Zakład Produkcji Energii z Odnawialnych Źródeł Energii”. Kiedy to podpisał? 3 października ubiegłego roku. Kiedy od miesięcy mówimy, w naszej ocenie, o wadach tych dokumentów. Wątpliwości jest wiele i będziemy je sprawdzać. – mówi prezydent Piły. – Teraz pozostaje ocena czy mieszkańcy chcą żyć w mieście, w którym wszystko wolno, w którym być może kolejna spalarnia powstanie w centrum miasta, a być może mieć monopolistę na dostawę ciepła do MEC. Przecież to wszystko jest możliwe i to w świetle prawa – puentuje Piotr Głowski.

(SE)

klamstwa_i_pomowienia00

klamstwa_i_pomowienia02 klamstwa_i_pomowienia01