Między sklepem a kościołem – okiem Czytelnika

W styczniowym numerze Tętna Regionu opublikowaliśmy artykuł autorstwa senatora Adama Szejnfelda, zatytułowany „Między sklepem a kościołem”. Zainteresowany owym artykułem nasz Czytelnik, Bronisław Fliski odniósł się do owej publikacji. Poniżej przysłany do naszej redakcji komentarz pana Bronisława, a pod nim przypomnienie tekstu pana senatora.

Panie Senatorze!!

„Między sklepem a kościołem” – świetnie napisany artykuł, gdzie ukazał Pan jeden z elementów układanki pt. „My DOBRA ZMIANA zorganizujemy Ci Polaku życie tak jak episkopat sobie życzy”.

Podpisuję się pod wszystkimi Pana argumentami przeciw temu kuriozalnemu zakazowi. Pozwolę sobie zauważyć , że skupił się Pan tylko na skrytykowaniu tego zakazu nie starając się obiektywnie ocenić sytuacji w tym temacie… Dyskusje o handlu w niedziele trwają kilkanaście lat. Widać wyraźnie, że w tym konflikcie są trzy strony: pracownicy handlu, hierarchia kościelna i klienci sklepów. Wszyscy oni są konsumentami ale tylko jedna strona jest jednocześnie i konsumentem i pracownikiem. To właśnie rzekomy interes pracowników był jednym z podstawowych argumentów „dobrej zmiany” by zakaz handlu w niedzielę wprowadzić. Trzeba wspomnieć, że innym argumentem było to, że w innych krajach taki zakaz istnieje (Niemcy, Austria) lub jest ograniczony (np. Francja, Wielka Brytania, Hiszpania). ”Dobra zmiana”, zaślepiona jakąś ideologią  nie zauważyła, że po pierwsze – w większości krajów Unii Europejskiej nie ma zakazu pracy handlu w niedziele. Po drugie – kraje z zakazem i ograniczeniami to w zdecydowanej większości kraje wysokorozwinięte a nie na dorobku jak Polska, która m.in. właśnie dzięki handlowi może łatwiej „dogonić” czołówkę. Po trzecie wreszcie,  z tego co się orientuję to wszystkie kraje przedostatniego rozszerzenia (10 państw) handlują w niedziele a ostatnie Bułgaria i Rumunia również !!

Uważam, że zakaz handlu to głównie efekt wtrącania się kościoła w politykę państwa, i to jest złe.

I tu chciałbym wrócić do Pana artykułu. Dlaczego Pan nic nie napisał o pracownikach handlu? Nie spróbował Pan w artykule pokazać i zrozumieć ich stanowiska? Przecież po upadku pierwszych rządów PiS, od 2007 roku  był Pan w rządzie! Był Pan sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki!!  Mieliście państwo większość w parlamencie! Byli normalni  prezydenci!  To wtedy pod koniec 2007 roku rozpoczęły się pierwsze naciski związkowców i biskupów by „dzień święty święcić”!! Dlaczego nie dokonaliście nowelizacji „Kodeksu pracy” w ten sposób, by wilk był syty i owca cała..?? Wystarczyło wstawić trzy artykuły:

1. Każdy pracownik handlu musi mieć dwie niedziele w miesiącu wolne od pracy.

2. Każdy pracujący w handlu w niedzielę otrzymuje dodatkowe wynagrodzenie w wysokości 100%  przeciętnej dniówki.

Sieci handlowe, sklepy bez problemu zorganizowałyby  obsadę!  Już za rządów PO-PSL kościół i związkowcy naciskali w tej sprawie. Czy tak trudno było przewidzieć, że gdy przyjdzie PiS to taki drobny problem rozwiążą na poczekaniu? Tym bardziej mam żal do ówczesnych rządzących, że premier Tusk  Polakom obwieścił: nie będzie PO klękało przed biskupami.

Na koniec dodam, że wspaniale uwypuklił Pan kwestię wolności jednostki. Niestety, to co się dzieje jest przerażające. Czarę goryczy dopełnia fakt że najważniejsze (jeszcze) medium masowego przekazu – telewizja, jest obrzydliwą tubą wręcz kołchoźnikiem w najgorszej wersji! Przekonałem się na setkach jak nie tysiącach informacji, ot choćby u pana Rachonia pokazano sprytnie  wycięty z wywiadu fragment, gdzie pani prof. Magdalena Środa mówi „by nadać prawa obywatelskie zwierzętom”…

Dla szukających prawdy link Beata Lubecka Magdalena Środa, ok 5 minut przed końcem wywiadu: https://www.facebook.com/radiozet/videos/483021892313423/

Bronisław Fliski
Fot. czołowe – handelextra.pl

*********************************************************************

Między sklepem a kościołem

– Macie codziennie wolny czas od godziny 6:00 do 22:00. Możecie robić sobie zakupy, kiedy tylko zechcecie. Nie musicie w niedzielę! – Taki „argument” usłyszałem niedawno od zwolennika zakazu handlu w niedzielę.

Hmm, kto ma tyle wolnego czasu? – pomyślałem… Bezrobotni? Podobno ich w Polsce już nie ma. Pracownicy budżetówki oraz ci na tzw. posadach? Nie, oni też już tylko teoretycznie pracują do godz. 15:00. Kobiety? Również nie. Na szczęście panie teraz są aktywne zawodowo podobnie, jak mężczyźni. Kto więc?

Ludzie obecnie są aktywni od rana do wieczora, od rana do nocy i to nie tylko zawodowo. Także rodzinnie i społecznie. Udzielają się, są członkami wielu organizacji pozarządowych, aktywizują się w instytucjach prywatnych i publicznych… Wśród nich są też rolnicy i przedsiębiorcy. To są miliony! A oni nie mają godzin pracy. Zaiwaniają niemalże 24 godziny na dobę, przez 7 dni w tygodniu. I co, wszyscy oni mają teraz tak „w międzyczasie”, bo pomiędzy obowiązkami zawodowymi, rodzinnymi i społecznymi, biegać z wywieszonymi językami po sklepach, bo w dni, kiedy wyjątkowo mogliby mieć więcej wolnego, to partia, kościół i związki zamknęły i im sklepy?!

W obecnym społeczeństwie czas samej pracy zawodowej, to nie koniec obowiązków. Ludzie muszą zajmować się rodziną, podstarzałymi, często niedołężnymi dziadkami, a przede wszystkim swoimi dziećmi. Dowożą je z i do przedszkola, lub szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, do lekarza…. Z tego wszystkiego brakuje im w tygodniu już czasu na normalne, rodzinne, a cóż dopiero, towarzyskie życie. Wszystko robione jest w biegu, wszystko w pośpiechu. Nie ma czasu na chwilę relaksu, na kino, na teatr, na książkę, na odpoczynek, na odstresowanie się. A tu znalazła się władza, która nakazuje tym wszystkim zabieganym ludziom jeszcze kursować w tygodniu po sklepach! A za jaką to karę?

I pewnie zaraz usłyszy się odpowiedź pytaniem na pytanie: a za jaką karę ludzie pracują w handlu. Nie, nie pracują za karę. To ich wybór. Ludzie pracują w różnych sektorach, branżach czy dziedzinach. Nie ma przymusu pracy, ale jest za to konieczności utrzymywania ciągłej dostępności wielu dziedzin ważnych społecznie. Należą do tego katalogu na pewno handel i usługi. Dotyczy to też na przykład sfery zdrowia (szpitale, pogotowie ratunkowe, apteki), transportu (przewozy kolejowe, autobusowe czy lotnicze), bezpieczeństwa (wojsko, policja, straż pożarna), itp. Są również branże i sektory właściwe dla pracy nie tylko w niedzielę, ale i ciągłej, na przykład ochrona mienia, energetyka, hutnictwo, rolnictwo, i wiele, wiele innych. Wszędzie tam pracują wolni ludzie, a nie więźniowie skazani na roboty przymusowe.

W całej tej sprawie interesujące jest również i to, że wszyscy zwolennicy zakazu handlu w niedzielę mówią w zasadzie wyłącznie o zakupach spożywczych. Tak, jakby potrzeby nabycia innych produktów już nie istniały! A przecież to właśnie te „inne” zakupy są najtrudniejsze. To one są najbardziej praco- i czasochłonne. Niekiedy trzeba odwiedzić bardzo wiele sklepów, ba, często w różnych miastach, aby nabyć sobie potrzebną rzecz. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańców wsi i małych miejscowi, którzy często w tym celu muszą wyjeżdżać, i to dziesiątki kilometrów, do innych miast. Czy wszyscy oni – a są to miliony ludzi – mają brać w tygodniu urlopy na zakupy, bo nie mogą ich spokojne, bez pospiechu, bez stresu, dokonać w niedzielę?

Gdyby nawet przyjąć, że produkty spożywcze można nabywać w inne dni niż w weekendy, niż w niedziele (choć trzeba pamiętać, że generuje to nadmierne wydawanie pieniędzy oraz powoduje szerzące się marnotrawstwo żywności), to co innego jest już z zakupami produktów przemysłowych. Meble, lodówkę, telewizor, komputer albo buty, sukienkę lub garnitur nie da się kupić na zasadzie „pierwsze z brzegu”. Tego się nie kupuje w pospiechu, w biegu, pomiędzy powrotem z pracy, a odwiezieniem dzieciaka na zajęcia ze śpiewu.  Takich zakupów nie robi się też w zasadzie „w pojedynkę”. Na ogół mąż z żoną, często z dziećmi, wybierają się razem. Bo trzeba się naradzić, bo trzeba uzgodnić, bo zakup musi odpowiadać wszystkim domownikom, a nie tylko właścicielowi karty kredytowej. I jak więc takie rodzinne zakupy robić poza niedzielą, w ciągu tygodnia pracy, kiedy on pracuje gdzie indziej, ona gdzie indziej, a do tego dzieci chodzą do różnych szkół i mają po południu zajęcia dodatkowe w różnych miejscach? To kpina. Także z życia rodzinnego, któremu niby ten zakaz miał służyć.

Czy to tak mają teraz żyć ludzie?! Razem, ale osobno? W wiecznym nerwowym pośpiechu, w wiecznym stresie. I wszystko tylko po to, aby w niedzielę nie wiedzieć co ze sobą zrobić, bo wszystko poza kościołem jest zamknięte. Mają się ciągle zastanawiać, czy urlop wykorzystać na odpoczynek, czy raczej może na zakupy czegoś, czego nie mogą razem dokonać w ciągu tygodnia? A może mają godzinami siedzieć w internecie i tam korzystać z wolnego handlu? Można. Tyle tylko, że to zabiera jeszcze więcej czasu – i przy wyszukiwaniu towarów, i przy kupowaniu, i przy ich oddawaniu – niż zakupy „w realu. Co więc zyskuje na tym PiS? Czy chodzi wyłącznie o poparcie kościoła i Solidarności? Czy chodzi tylko o politykę? Czy chodzi jedynie o wygrywanie wyborów? A gdzie są w tym wszystkim ludzie, wyborcy, Polacy?!

I gdzie w tym jest coś, co powinno być w najważniejsze – wolność jednostki? Jeśli bowiem ktoś chce zajmować się bieganiem po sklepach wyłącznie w dni powszednie, to proszę bardzo. Niech to robi! Wszak w wolnym kraju wolnym ludziom nikt niczego nie powinien zakazywać. Ci jednak, którzy chcą żyć inaczej, którzy chcą inaczej funkcjonować, inaczej rozkładać swój kalendarz obowiązków i przyjemności, niech żyją tak, jak im wygodniej, jak chcą! Pamiętać bowiem należy o tym, że pomiędzy sklepem a kościołem jest człowiek. Wolny człowiek!

Adam Szejnfeld
Senator RP

miedzy_sklepem1_01

miedzy_sklepem1_02miedzy_sklepem1_03