NORBERT KOŚCIUCH: ,,W PILE WIDAĆ, ŻE MIESZKAŃCY ŻYJĄ ŻUŻLEM I GO KOCHAJĄ’’

To był bez wątpienia rok Norberta Kościucha, żużlowca zespołu Euro Finannce Polonia Piła. Norbi w tym sezonie nie zawiódł pilskich kibiców, działaczy – i chyba nikt nie wyobraża sobie by Norbiego zabrakło na kolejny sezon w Pile. Czy tak się stanie? Dziś tego nie wiemy.  Po tak fantastycznym sezonie Norbert na brak ofert nie powinien narzekać. Zapraszamy do rozmowy z zawodnikiem, nad którym w tym roku patronat medialny objęła nasza redakcja.

Zaczniemy od podstawowego pytania, dlaczego speedway, czy to miłość od pierwszego wejrzenia? Byłeś skazany na żużel?

– Ciężko powiedzieć. Leszno to nie jest wielkie miasto, i każdy wie, co to jest żużel. Rodzice od najmłodszych lat zabierali mnie na stadion.

Musiało być jednak zainteresowanie tym sportem z twojej strony, bo trafiłeś do szkółki Unii Leszno? Kto był twoim pierwszym trenerem?

– Gdy zapisywałem się do szkółki,  chętnych było ponad dwudziestu chłopaków i musiała być selekcja z treningu na trening, na koniec zostało nas pięciu.  Z tego całego grona do dziś ściga się Krzysiek Kasprzak i ja. Moim pierwszym trenerem był Zbyszek Jąder, a kolejnymi Roman Jankowski, (do dziś utrzymuję z nim kontakt, pozwala mi również trenować na leszczyńskim torze jak jest potrzeba) i Janek Krzystyniak.

Jaka była reakcja rodziców? Zwykle to jeden z trudniejszych etapów dla młodych adeptów sportu żużlowego?

– Najgorzej było dostać zgodę mamy, która jako ostatnia się dowiedziała, że chcę trenować żużel. Wymagało to trochę wysiłku, małych nacisków i w końcu powiedziała „tak”.

Przyszedł czas i trzeba było zdać egzamin na licencje żużlową.

– Licencję „Ż” uzyskałem 16 maja 2000 roku na opolskim torze. Miałem tam najlepszy czas, wygrałem też bieg kwalifikacyjny, więc licencję uzyskałem za pierwszym razem. Bardzo z tego faktu się cieszyłem.

Wtedy był też debiut ligowy…

– Leszno w tamtym czasie tak samo jak dziś stoi młodzieżowcami i nie było łatwo wskoczyć do składu MDMP, a co dopiero do drużyny ligowej. Udało mi się zadebiutować, myślę, że to w ramach wyróżnienia za juniorskie zawody. Było zero, ale nie odstawałem tak wiele od kolegów, którzy jechali przede mną.

Kolejne kluby to Poznań i Grudziądz, gdzie byłeś kapitanem, następnie Gniezno, ale były też kluby zagraniczne, czyli życie na walizkach. Co powiesz o swoich poprzednich pracodawcach? Raczej nie zmieniasz klubów co sezon.

– Jeśli wszystko w danym klubie układa się dobrze, działacze są zadowoleni z mojej jazdy, to nie widzę powodu do zmiany barw klubowych dla idei czy czegokolwiek. Wiadomo, że pierwszy rok w nowym środowisku to poznawanie ludzi, z kolejnymi latami jest coraz lepiej. Ja w swojej karierze tych klubów niewiele miałem, ale jazda w nich wpływała na mój dalszy rozwój. Nie zdarzyło mi się żebym żałował, że przyszedłem do jakiegoś klubu.

Przychodzi rok 2016 i Norbi trafia do Piły. Przypomnij, dlaczego pilska Polonia?

– Nie ukrywam, że ja i mój menager zasięgamy opinii o danym klubie we własnym środowisku. Jeśli są jakieś dylematy używamy plusów i minusów. Moje decyzje nie były pochopne. Tak też było z ofertą od Polonii. Decyzja była przemyślana. Cieszę się, że się nie pomyliłem, bo jak do tej pory wszystko jest OK. Ja w tym klubie mogłem się rozwijać i cieszyć kibiców swoją jazdą.

Praktycznie od początku występów w Pile zyskałeś ogromną sympatię kibiców Polonii. To chyba przyjemne mieć wsparcie tysięcy fanów?.

– Miło mi słyszeć takie słowa i bardzo się z tego cieszę. Ja ze swojej strony staram się kibicom, którzy mnie dopingują i drużynie, którą reprezentuję jak najlepiej, swoją jazdą za to odwdzięczyć. Jak wspomniałeś, na stadion w Pile kibiców przychodzi mnóstwo. W zeszłym roku podczas mojego pierwszego sezonu w Polonii przecierałem oczy, że jest tyle osób na meczach pierwszej ligi. Są tutaj wyjątkowi kibice. Nie spotykam się z wulgaryzmami czy nieodpowiednim zachowaniem na trybunach. W Pile widać, że mieszkańcy tym sportem żyją i kochają go. Niedziela to dla nich święto podobnie jak w Lesznie, w którym mieszkam. Nawet od poniedziałku do kolejnej niedzieli tym żużlem się żyje w mieście, rozmawia się o nim w pracy, w sklepie.

Bez wątpienia można stwierdzić, że obecny sezon jest dla ciebie najlepszym w karierze. Świetna postawa w lidze, byłeś liderem Euro Finannce Polonii, najlepsza średnia biegowa w karierze 2,296, siódme miejsce w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Gorzowie, i zwycięstwo o Puchar Nice 1. Ligi Żużlowej w Pile tylko to potwierdzają. Zgadzasz się z tym? Czy jakiś niedosyt pozostał?

– Każdy, kto mnie zna wie, że mam niedosyt mimo tych wyników. Wiem, które rzeczy popsułem i jakie miały wpływ na wynik. Jednak tymi dobrymi wynikami się nie podpalam, aczkolwiek jak wspomniałeś są dobre. Zawdzięczam je pracy całego teamu – mechaników, osób z mojego otoczenia, tunerów, sponsorów, którym serdecznie dziękuję.

Jak oceniasz sezon w wykonaniu Polonii? Celem była pierwsza czwórka a jest piąte miejsce.

– Przed sezonem widziałem Polonię w pierwszej czwórce, wierzyłem, że uda nam się awansować do play–off. Jednak to jest sport. Nie da się przewidzieć różnych czynników, które mają wpływ na wyniki. Może trochę szczęścia nam zabrakło. Wiemy, że Michał nam też wypadł ze składu na jakiś czas. Były momenty, że jednemu czy drugiemu punkty uciekały, zdarzała się w składzie dziura, a każdą chwilę naszej słabości wykorzystywały inne kluby. Niestety nie udało nam się tego odrobić na końcówce i mamy piąte miejsce.

Z kim najlepiej się rozumiałeś na torze?

– Nie ma u mnie czegoś takiego, że z kimś lubię być w parze lub nie. Generalnie z każdym z obecnego składu się rozumiemy na torze bez większych problemów. Wiadomo, że zawsze jakieś nieporozumienie się wkradnie, bo tego nie da się przewidzieć.

Duże znaczenie z pewnością ma dobrze zorganizowany team, który jak sam mówisz miał wpływ na twoje wyniki. Kiedy patrzę na ciebie i twoich mechaników czy menagera to wydaje mi się ze tworzycie jedność? Czy się z tym zgodzisz.?

– Nie ukrywam, że tak musi być. W ciągu mojej kariery trochę mechaników się przewinęło. Mechanicy, tuner, menager oni wszyscy muszą wiedzieć, czego ja potrzebuję. Dziś można powiedzieć, że poniekąd bez słów się rozumiemy i każdy wie, co ma robić, jakie są jego zadania. Każdy z nas wie, że jedziemy na tym samym wózku i jak każdy będzie dokładał swoją cegiełkę, to ten wózek będzie jechał coraz szybciej w dobrą stronę. Ważne żeby nie przeszkadzać sobie.

Powiedz, kto tworzy obecnie team Norberta Kościucha?

– Przemysław Nasiukiewicz – menager, Roman Rosik – mechanik, Darek Boiński – mechanik, Magda Sztanga – administrator fanpage’a i wiele innych osób, które pomagają mi na różnych płaszczyznach, a bez nich mój team nie tworzyłby całości, za co im serdecznie dziękuję.

Warto wspomnieć też przy tej okazji o sponsorach. Kto jest z tobą, komu dziękujesz za pomoc?

– Dzisiaj już mogę powiedzieć, że to nie tylko sponsorzy, ale przyjaciele, którzy zawsze przy mnie są na dobre i na złe, za co jestem im wdzięczny. A do grona moich sponsorów a zarazem przyjaciół należą: Zenon Świątek z Firmy Fachowiec, Piotr Kępka z Firmy Iveco, Adrian Czapla z Firmy As Sport.

Jaką rolę w żużlu odgrywa psychika zawodnika?

– Dzisiaj bardzo dużą. Dostęp do dobrego sprzętu ma każdy. Forma treningów, dostęp do trenerów personalnych to też nie jest już problem. Jednak zauważalne jest, że psycholog w sporcie pojawia się nie tylko coraz częściej, ale jest  w klubach na co dzień. Uważam, że bez pracy z psychologiem nie wejdziemy na wyższy poziom sportowy.

W zespole Polonii była z wami pani psycholog, prywatnie twoja koleżanka. To dzięki tobie się ona pojawiła?

– Nie miałem z tym nic wspólnego. Dowiedziałem się w odpowiednim momencie jak reszta zespołu. Nawet mój menager nic nie wspomniał. Bardzo dobrze, że Marta została naszym klubowym psychologiem. Taka współpraca nie przeszkodzi, a raczej pomoże.

Czy sport w twoim przypadku to także biznes?

– Uprawiając sport zawodowo nie da się iść do pracy na 8 h, a w niedzielę sobie pojeździć. Żużel to sport zawodowy i jak ktoś chce osiągnąć wyniki to musi  poświęcić mu czas od poniedziałku do niedzieli.

Może teraz Norbi od strony pozasportowej. Miałeś okazję zwiedzić nasze miasto?

– Szczerze, to nie. Jedynie znam drogę na stadion, ale korzystam z pilskiej gastronomi i wiem gdzie można dobrze zjeść.

Skoro temat jedzenia poruszyłeś, jakie potrawy najbardziej lubisz?

– W wolnym czasie chodzę zbierać grzyby i lubię je jeść. Mam też ulubioną potrawę, którą przygotowuje moja żona, czyli spaghetti. Makaron mogę jeść w dużych ilościach. Poza tym lubię jeść drób, wołowinę, przepadam za rybami.

Na meczach towarzyszy ci rodzina. Kto najbardziej dopinguje Norbiego?

– Rzeczywiście rodzina od kilku lat towarzyszy mi podczas meczów, kiedyś tego nie było. Na każdym meczu można spotkać moją żonę Marlenę oraz dzieci, syna Nikolasa i córkę Aleksandrę. Ta cała trójca mi dopinguje, co mi bardzo pomaga.

Czy uważasz, że syn pójdzie w twoje ślady?

– Dziś ciężko powiedzieć, co wybierze w przyszłości. To, że sobie już jeździ małym motorkiem, jest raczej formą zabawy. Ja nie mam zamiaru syna pchać na siłę do uprawiania żużla. To będzie jego decyzja.

Czy twoja żona wiedziała, czym się zajmujesz, kiedy się poznaliście? Jak dziś to odbiera, że jesteś żużlowcem?

– Ja swoją żonę bardzo długo znam, od czasów szkoły podstawowej. Gdy się ze mną wiązała wiedziała, jaki sport uprawiam. Skoro tyle lat ze mną jest to nie przeszkadza jej, że jestem żużlowcem i dodatkowo mnie wspiera. Wiedziała, że żużel to pierwsza miłość, a ona to ta druga miłość (śmiech).

W sezonie pewnie nie masz zbyt wiele czasu na odpoczynek. Co porabiasz jak uda się coś wygospodarować?

– Kiedyś po sezonie była piłka halowa, co tydzień ze znajomymi, dziś już brakuje na to czasu. Ja w sumie na taki relaks mam miesiąc czasu, bo trzeba w domu też zaległości nadrobić. Zimą lubię jeździć na nartach i cieszy mnie, że rodzina chętnie też w tym uczestniczy, nawet syn nauczył się w zeszłym roku jazdy na nartach. Zdarzają się też wypady do kina na jakiś interesujący film, a kiedyś jeździłem do teatru do Poznania. Generalnie nie lubię siedzieć w jednym miejscu i leżeć na plaży, więc jak uda się pojechać na odpoczynek to wybieram miejsca ciekawe do zwiedzania.

Marka auta, która jest ci bliska to nadal IVECO?

– Tak. To dzięki przyjacielowi Piotrowi Kępce, który mnie tą marką zaraził i tak jest do dzisiaj. IVECO to auto, które mnie jeszcze nigdy nie zawiodło. Są one bezawaryjne. Nie zdarzyło mi się abym nim nie dojechał na zawody.

Co powiesz o czasach szkolnych? Jakim uczniem byłeś, czy chodziłeś na wagary? I może nie każdy wie, ale chodziłeś do klasy z Krzyśkiem Kasprzakiem.

– Zacznę od końca. Nasi rodzice mieszkali obok siebie i tak się stało, że trafiliśmy w szkole podstawowej do jednej klasy. A poza szkołą były wspólne zabawy, aby tylko nie siedzieć w domu – gra w piłkę, speedrower. A jakim uczniem byłem? W miarę dobrze się uczyłem, choć prymusem nie byłem. W okresie szkoły średniej nie wszyscy nauczyciele tolerowali to, że uprawiam żużel. Miałem z niektórymi problemy, bo chcieli na siłę udowodnić, że droga sportowca jaką wybrałem jest zła. Wymagali więcej. Szkoły oczywiście na zawaliłem i maturę zrobiłem ze świetnym wynikiem. Do moich ulubionych przedmiotów nie zaliczał się tylko wf, ale i geografia, biologia, chemia. Gorzej było z historią i Wosem, bo tu pojawiają się daty, a ja niestety nie mam do nich pamięci.

Masz motto, którym się kierujesz?

– Carpe Diem – chwytaj dzień

Myślisz już o kolejnym sezonie? Kibice i działacze obawiają się, że po tak udanym sezonie możesz przejść do Extraligi.

– Dla mnie sezon się nie skończył. Są jeszcze turnieje do odjechania. Kiedy się skończy pomyślę o następnym. Na razie kibice mogą być spokojni. Co dalej? Trudno powiedzieć, co przyniesie przyszłość. Po ostatnim meczu krótko rozmawialiśmy z działaczami z Piły i temat jest otwarty, ale to nie zależy tylko ode mnie.

No i tradycyjne pytanie na koniec. Jak długo będziesz cieszył swoją jazdą i co po zakończeniu kariery?

– Dopóki zdrowie będzie dopisywać i jazda sprawiać satysfakcję, tak długo będę jeździł na żużlu. Mam nadzieję, że jak najdłużej. A jak już skończę karierę, jakieś plany biznesowe mam zarysowane. Oczywiście będąc tyle lat w tym sporcie chciałbym w nim pozostać nadal.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał:
Sebastian Daukszewicz

wywiad_z_kosciuchem00

wywiad_z_kosciuchem11 wywiad_z_kosciuchem01 wywiad_z_kosciuchem02 wywiad_z_kosciuchem03 wywiad_z_kosciuchem04 wywiad_z_kosciuchem05 wywiad_z_kosciuchem06 wywiad_z_kosciuchem07 wywiad_z_kosciuchem08 wywiad_z_kosciuchem09 wywiad_z_kosciuchem10