Pilanin ledwo uciekł przed Kostuchą

Czy szczepionki przeciw covidowi-19 to jedyna droga do zabezpieczenia się przeciwko tej wypuszczonej w świat mutacji koronawirusa? A może to jednak nie w pełni przebadany, będący w fazie badań „lek”? Czy jest bezpieczny? Czy zagraża naszemu zdrowiu i życiu? Jaka jest prawda? Na pewno znają ją tylko nieliczni!

Aby uchylić rąbka „tajemnicy”, oddamy głos jednemu z mieszkańców Piły, który po zaszczepieniu szczepionką koncernu AstraZaneca ledwo wywinął się spod kosy Kostuchy.

Gwoli ścisłości, musimy dodać, że ów pan jest po sześćdziesiątce. Oddajmy mu głos, niczego nie dodając i nie zmieniając.

– 13 kwietnia zaszczepiliśmy się razem z żoną w przychodni na koronawirusa, szczepionką AstraZeneca. Żona po pierwszym dniu czuła się bardzo źle, aż ją „telepało”, jednak jej to przeszło. Natomiast mnie po 10 dniach od otrzymania pierwszej dawki złapały duszności. Zgłosiłem się do lekarza rodzinnego, który mnie poinformował, że dolegliwości przejdą. A więc chodziłem z dusznościami w klatce piersiowej i po 10 – 12 dniach zacząłem coraz bardziej słabnąć. Akurat córka przyjechała z zagranicy i sprawdziliśmy moje ciśnienie, które było 220 na 180, a bicie serca 135. Zapadła decyzja, że szybko jedziemy do przychodni. Na miejscu córka poinformowała doktora, że z ojcem jest bardzo źle. Decyzja doktora była taka, że trzeba zrobić EKG, i to zrobiliśmy. Z wynikiem ponownie udaliśmy się do doktora, który powiedział, że trzeba szybko do szpitala, bo jest zator. Wzięli mnie na SOR i podali leki, dzięki którym po 2 godzinach zator puścił. Następnie przyszedł kardiolog, który skierował mnie na oddział kardiologiczny, gdzie stwierdzono zawał serca. Padło tam pytanie, czy przyjąłem szczepionkę i kiedy. Odpowiedziałem, że brałem. Zabrali mnie na stół, gdzie czyścili mi żyły przy sercu. Jedna była w 82 %, druga 96 % a kolejna w 98% „zaczopowana”. Przeczyścili mi dwie i zabrali mnie na Erkę, gdzie przeleżałem trzy dni, a następnie zabrali mnie na salę ogólną, gdzie leczono mnie lekami. Po pięciu dniach wypuścili mnie do domu. Następny zabieg „czyszczenia żyły miałem po miesiącu, który robiła pani profesor z Poznania, bo nasi lekarze tego nie robią. W szpitalu byłem dwa dni. Teraz się okazało, że trzeba wykonać trzeci zabieg, bo w głównej żyle jest lek, który rozprowadza się przez około 2 miesiące. Zabieg planowany jest na pierwszą połowę września.

Gdyby nie ingerencja córki to by było po mnie. Lekarze na SOR-rze powiedzieli mi, że jeszcze 2 godziny i zator by puścił. Pogotowie by nie zdążyło przyjechać. Żyły mocno były zawalone. Było to skutkiem szczepionki, choć miałem schorzenia serca, które leczyłem jakiś czas temu. Ale to szczepionka AstaZeneca, spowodowała ten zator, w wyniku którego powstał zawał.

Komentarza nie będzie! Przemyślenia pozostawimy Wam, Drodzy Czytelnicy!

mm

1_pilanin_ledwo_uciekl1_03

4_pilanin_ledwo_uciekl1_02 3_pilanin_ledwo_uciekl1_01