Starosta selekcjonował wolontariuszy WOŚP?!

Od ponad ćwierć wieku istnieje Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która gra dla nas wszystkich. Jest to wielomilionowy ansambl, który nie tylko zbiera środki na funkcjonowanie szeroko pojętej ochrony zdrowia, ale także, a może przede wszystkim, uczy empatii i troski o drugiego człowieka. Piła włączyła się do wspólnego grania już od pierwszego koncertu WOŚP-u, i nigdy nie pojawiło się tyle kontrowersji wokół pilskiej akcji, co w tym roku. Najbardziej wstydliwym tematem było rzekome wypraszanie przez starostę pilskiego młodych wolontariuszy – nie należących do sztabu dowodzonego przez sternika powiatu – z Galerii Kasztanowej. Kilku wolontariuszy i ich rodziców potwierdzało ów fakt. Czy można im nie wierzyć, twierdząc, że była to zmowa? Mogę się założyć, że nawet starożytni mieszkańcy Abdery mieliby jednoznaczną odpowiedź na to pytanie.

Zaczęło się od obowiązkowej zmiany adresu przez funkcjonujący od wielu lat sztab WOŚP w liceum na Pola. Ni z gruszki, nie z pietruszki ów prężnie działający – pod wodzą Blanki Iwickiej – sztab musiał opuścić zawsze gościnne progi tego pilskiego ogólniaka. Z czyjej inspiracji tak się stało? Odpowiedź będzie w formie pytania. A pod kogo podlegają szkoły średnie?

Jednak najbardziej spektakularnym i wstydliwym był incydent wypraszania młodych wolontariuszy z Galerii Kasztanowej przez… starostę pilskiego. Potwierdzają ten niechlubny fakt młodzi ludzie, których on dotknął.

Nasuwają się kolejne pytania. Dlaczego starosta pilski, a jedocześnie szef Stowarzyszenia Porozumienie Samorządowe, utworzył trzeci sztab WOŚP przy MDK w Pile, właśnie w tym roku, roku wyborów samorządowych? Dlaczego na koszulkach noszonych przez wolontariuszy sztabu starosty pojawił się logotyp właśnie owego Porozumienia? Nie będzie odpowiedzi, bo są to pytania czysto retoryczne.

Co mówi na ten temat Blanka Iwicka, szefowa sztabu przy SP 11 w Pile?

– Zaczęło się od telefonu wolontariusza, a następnie zadzwoniła mama jednego z kwestujących. Informowali, że wolontariusze naszego sztabu są wypraszani z Galerii Kasztanowej, ponieważ – jak im powiedziano – może tam kwestować wyłącznie sztab pana Eligiusza Komarowskiego. Dodam, że po zakończeniu akcji rozmawialiśmy ze wszystkimi wolontariuszami, około siedmiu z nich stwierdziło, że osobiście spotkali się z taką sytuacją.

Selekcja, prowadzona przez starostę dotknęła również syna Krzysztofa Rauhuta, pilskiego przedsiębiorcy, który od lat aktywnie wspiera sztab WOŚP, do ubiegłego roku mieszczący się przy LO na Pola, a od tego w SP 11. W tym roku wspomagał, jak zawsze, sztab swoją pracą i był także wolontariuszem.

– Dostaliśmy sygnały od rodziców, czy bezpośrednio od wolontariuszy, w tym od mojego syna, że w niektórych miejscach nie mogą zbierać pieniędzy. I uważam, że dzielenie wolontariuszy na równych i równiejszych jest… trudno użyć mi słowa, które byłoby adekwatne do tego co czuję – mówi zdegustowany Krzysztof Rauhut. – Było kilka telefonów o przypadkach wypraszania wolontariuszy z Galerii Kasztanowej, od rodziców i od samych wolontariuszy. Zostałem poproszony przez szefową sztabu, Blankę Iwicką, żebym udał się tam i sprawdził, co się dzieje. Ale ilość telefonów podpowiadała nam, że coś jest na rzeczy. Na miejscu spotkałem pana Eligiusza Komarowskiego, z którym rozmawiałem. Mamy troszeczkę inną wersję co kto powiedział i co kto usłyszał. Na początku się wyparł, potem powiedział, że to jest impreza robiona wspólnie z galerią i takie są wymogi galerii. A już wiemy z oświadczenia właściciela galerii, że to nieprawda. Na końcu rozmowy, pan starosta stwierdził, że muszę to zrozumieć, bo przecież to jest jego akcja, on tu włożył pieniądze, czas, a my przychodzimy na gotowe… i jesteśmy dla nich konkurencją – dodaje pan Krzysztof. – Tak na marginesie, jak zobaczył, że wchodzimy wraz z córką do Galerii, powiedział: „o, konkurencja przyszła”. Może to go śmieszyło, mnie nie bardzo. Bo chciałbym się spytać, jak wytłumaczyć 9-letniej córce, że jest konkurencją, bo zbiera pieniądze na chore dzieciaki, czy osoby starsze. Nie po to człowiek tygodniami tłumaczy dzieciom, jaki jest cel tej zbożnej akcji i po co pomagać, i dlaczego ma poświęcić cały swój dzień. Córka zaczęła od godziny 9-tej, a skończyła o godzinie 20-ej. Cały dzień ze mną chodziła i naprawdę uzbieraliśmy masę pieniędzy i było fajnie, ale w tym momencie cały urok prysł. Nie ukrywam, że poinformowałem pana starostę, że pomimo tego, że jest taka sytuacja i wiemy, że wyrzuca dzieciaki, to ja przejdę się po galerii, żeby się chociażby ogrzać. I nie spotkałem ani jednego wolontariusza, który nie miałby białej koszulki, czyli nie był z jego sztabu. A wiec nie było wolontariuszy z Trzcianki, RCK, ani z naszego sztabu. A proszę spojrzeć na zdjęcia z poprzednich lat, na których widać, że zawsze było tak, że w galeriach spotykali się wszyscy wolontariusze. Czasami nawet siadali razem, jedli lody, pili jakieś napoje – informuje pilski przedsiębiorca. I na koniec dodaje. – Śmieszą mnie, a wręcz oburzają zarzuty, że to jest jakaś akcja polityczna. Osoby, które kreują takie wizje, nawet nie chcą sprawdzić w jakim sztabie byłem, bo najczęściej pada zarzut, że działałem w imieniu sztabu w RCK, z którym mam tyle wspólnego, że co roku tylko i wyłącznie sponsorujemy nagrody, które potem są licytowane. Ale nigdy nie byłem wolontariuszem Regionalnego Centrum Kultury w Pile.

Potwierdza w rozmowie telefonicznej, że jego także dotknęła nagonka wypraszania z Galerii Kasztanowej, Łukasz Świerzawski, uczeń szkoły podstawowej nr 11 w Pile (wolontariusz).

– Zbieraliśmy razem z kolegą pieniądze na WOŚP przy głównym wejściu w Galerii Kasztanowej. Nagle pojawił się pan starosta ze swoimi wolontariuszami i powiedział, że to jest ich sztab i że mamy opuścić to miejsce. Wymienił ponadto miejsca, gdzie możemy zbierać pieniądze, m.in. IBI, Kaufland i okolice Molino. Odpowiedzieliśmy, że dobrze i wyszliśmy z galerii.

Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy otrzymała pismo autorstwa Blanki Iwickiej, informujące o pilskich incydentach. I zajmie się sprawą, gdy tylko minie okres rozliczeń i podsumowań. A jak ocenia jeszcze przed dokładną analizą incydenty z Grodu Staszica, jej rzecznik?

– Jeżeli prawda jest taka, że właściciel galerii handlowej stwierdza, że to jest działanie z nim nieskonsultowane (wypraszanie z galerii – przyp. red) to powinien właśnie on wyciągnąć konsekwencje wobec pana starosty. Jeżeli właściciel galerii potwierdza, że umożliwił kwestowanie, a ktoś inny wszedł w jego kompetencje i nagle zaczął blokować, no to zdecydowanie galeria handlowa powinna interweniować i ze starostą tę sprawę wyjaśnić. Bo to nie starosta jest właścicielem galerii handlowej, i nie on odpowiada za ten teren. A jeżeli owo wypraszanie miało miejsce, to oczywiście nic takiego nie powinno się zdarzyć. Gdy minie gorączka rozliczeń i raportów, na pewno postaramy się zająć tą sprawą – mówi Krzysztof Dobies, rzecznik prasowy Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

– Teraz czekam na odpowiedź fundacji, ale nie to jest najistotniejsze. Najważniejsze jest, że fundacja dowiedziała się o pilskich incydentach. Zależy mi, żeby nie cierpiało dobre imię fundacji. Muszę podkreślić, że nie miałam żadnych zatargów osobistych, czy politycznych z wiadomą osobą. Chodziło mi wyłącznie o dobre imię fundacji, w której działam kilkanaście lat – konstatuje Blanka Iwicka, szefowa sztabu WOŚP przy SP 11 w Pile.

Chociaż nie ma jeszcze wyjaśnienia sprawy przez fundację, a tym bardziej arbitralnego rozstrzygnięcia, to chyba nikt z rozsądnie i logicznie myślących nie ma wątpliwości jak było naprawdę.

Marek Mostowski

starosta_selekcjonowal00

starosta_selekcjonowal05 starosta_selekcjonowal01 starosta_selekcjonowal02 starosta_selekcjonowal03 starosta_selekcjonowal04