„Zarządzanie klubem pozostawiłbym ludziom, którzy w biznesie osiągnęli sukces”

Ze Stanisławem Chomskim, byłym trenerem Polonii Piła (w latach 1996 – 1998, na koncie dwa brązowe i jeden srebrny medal z pilskim zespołem) o żużlu w dobie pandemii… oraz o speedway’u w Pile dzisiaj, rozmawia Marek Mostowski.

Czy pana zdaniem całkowite finansowanie klubu żużlowego powinno spoczywać na barkach miasta, czy w klubie powinien funkcjonować marketing z prawdziwego zdarzenia, pozyskujący sponsorów, z tytularnym na czele?

– Sport potrzebuje pieniędzy. Fundamentem są środki miejskie, ale to powinno wynikać z polityki miasta i dotyczyć ruchów społecznych, instytucji, stowarzyszeń, które nie są w stanie zarobić na siebie. Trudno stawiać na takie sporty, które nie są tradycją danego miasta. Był w Pile dobrze działający żużel w końcówce lat 90, ale był oparty na biznesie lokalnym i ludziach, którzy pracowali w tamtejszych zarządach, i na dodatek pozyskiwali sponsorów z całego kraju. Do Piły chętnie przychodzili dobrzy żużlowcy, bo widzieli dobrą pracę działaczy. Pamiętam tamte czasy w Pile i polityka nie wchodziła w grę. Owszem, byli politycy ze skrajnych ugrupowań, jak Marek Borowski czy Piechowiak. Ale dla sportu działali razem. Dziś te podziały polityczne nie tylko w Pile, ale w całym kraju są bardziej widoczne. Trzeba mieć też układy, bo nie każdy przedsiębiorca jest kibicem żużla i tu dobrze musi działać marketing kibiców, którzy mają dojścia do różnych zakładów pracy, a dzięki temu ci sponsorzy dotrą z reklamą swojej firmy do kilku tysięcy osób podczas meczów. Tu bym widział takich operatywnych kibiców. Natomiast zarządzanie klubem pozostawiłbym ludziom, którzy w biznesie osiągnęli sukces i chcą realizować cele w budowaniu wyniku sportowego danego klubu. W Pile także działała prężnie – w czasach sukcesów Polonii – siatkówka i pozyskiwanie zawodniczek wysokiej klasy też kosztowało. Również tamci działacze musieli pozyskiwać środki na swoją dyscyplinę.

W Pile ci sami działacze, wywodzący się z kręgu kibiców, „zarządzali” klubem w poprzednim roku… i zarządzają nim dzisiaj pod szyldem stowarzyszenia. Zdaniem prezydenta Piły, który wsparł klub kwotą 1 mln złotych (na jeden sezon) działacze bardzo niewiele zrobili, żeby pozyskać konkretnych sponsorów. Podobną opinię wyrażają także racjonalnie myślący kibice. Co pan sądzi na ten temat?

– Nie ma ludzi, którzy by nie popełniali błędów. Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Jednak nie wolno trzymać się kurczowo stanowiska, czy funkcji. Dla każdego jest miejsce w tym sporcie. W każdej dyscyplinie sportu jest tak, że miasto przekazuje środki na jakieś konkretne cele. Ale klub, stowarzyszenie daje gwarancję, że umie też pozyskać środki z innych źródeł niż miejskie. Najłatwiej jest dostać i wydawać. A tak nie jest. Trzeba wykazać się dużą operatywnością i udowodnić radnym, prezydentowi, że te środki, które im się przekazuje są dobrze wykorzystane.

Jak pan sobie radzi i pańska drużyna w czasie epidemii koronawirusa?

– Jest to dziwny sezon, bo te obostrzenia na pewno nie wpływają na rozwój żużla. Z jednej strony fajne jest to skoszarowanie zawodników, bo mam ich w jednym miejscu. Od początku sezonu mieliśmy duże przeciwności losu – przerwane mecze, pożar rozdzielni u nas w Gorzowie. To spowodowało, że matematycznie mamy po sześciu meczach zero punktów w tabeli ligowej. Ale też tak nie było, że na sześć kolejek tylko jeden mecz odjechany u siebie. Ciężki to czas, bo wkrada się nerwowość i niepewność wśród zawodników. Były inne cele, które teraz musimy zweryfikować. Musimy wygrywać mecze, by pójść w górę tabeli.

Czy pana zdaniem uda się przetrwać w żużlu te trudne czasy, a w przyszłym sezonie będzie już tylko lepiej?

– Myślę, że nie. Oby to stanęło na jakimś poziomie. Widzę z tego co jest, z tej całej paniki w związku z epidemią, że organy zarządzające będą dmuchać dalej na zimne, a to nie będzie sprzyjało rozwojowi tej dyscypliny. Niestety znaleźliśmy się w takim położeniu i tych restrykcji musimy przestrzegać. Jednak i tak należy się cieszyć, że my w porównaniu z innymi dyscyplinami jesteśmy w dobrej sytuacji. Można przyjść na stadion, oczywiście przestrzegając zasad bezpieczeństwa. Kibice mogą też w TV śledzić wszystkie mecze żużlowe.

Na koniec. Czego Panu życzyć?

– Zdrowia i optymizmu. Aby też żużel nie zginął. Ja z sentymentem wracam do lat spędzonych w Pile i serce się kraje, gdy przejeżdżam przez Piłę koło stadionu i słyszę martwą ciszę. Nieciekawie to wygląda. Życzę sobie, aby w tym miejscu znów zawarczały motocykle żużlowe, a kibicom rychłego powrotu żużla do Piły.

Dziękuję za rozmowę i oczywiście życzę zdrowia i optymizmu… oraz lepszych czasów dla żużla.

wywiad_z_chomskim1_01

wywiad_z_chomskim1_05 wywiad_z_chomskim1_02 wywiad_z_chomskim1_03 wywiad_z_chomskim1_04