Wywiad z Krystyną Prońko

Pani Krystyno, czy ktoś mówił pani, że jest pani najlepszym chemikiem wśród wokalistów i najlepszym wokalistą wśród chemików?

– W żartach oczywiście tak, w końcu skończyłam technikum chemiczne, ale potem już były studia muzyczne.

Czy w młodzieńczych latach ktoś pani uświadamiał, że jest pani obdarzona tak wspaniałym głosem?

– Tak się wtedy działo, że nie interesowało mnie, kto co mówi, tylko robiłam swoje. I tak właściwie jest do dzisiaj.

Od młodych lat pani pasją było śpiewanie?

– Tak, bardzo lubiłam śpiewać. A zaczynałam na schodach w rodzinnej kamienicy. A potem, wiadomo, każdy z czegoś robi maturę, ja zrobiłam z chemii. Pracowałam jakiś czas w laboratorium, do momentu kiedy dostałam propozycję na tyle interesującą, że zdecydowałam się zmienić zawód. W ciągu dosłownie parunastu godzin porzuciłam pracę, wyjechałam i od tamtej pory żyję ze śpiewania.

Który gatunek muzyczny jest pani bliższy – jazz czy może blues?

– Nie ma to szczególnego znaczenia. Staram się w każdym z tych gatunków znaleźć swój wyraz. Tym samym mam w repertuarze różne piosenki, ale myślę, że jest to dobre chociażby na koncertach, gdzie różnorodność gatunku eliminuje jednostajność.

Czy udział w oratorium Ernesta Brylla „Kolęda – Nocka” i zaśpiewanie psalmu, który nucono nie tylko w kolejkach, odcisnęło jakieś piętno na pani?

– Piętno odcisnęło się trwale.

Kiedy ogłoszono stan wojenny, to nie tylko zakazano śpiewania tego songu, ale również ucierpiała pani zawodowo.

– Całe środowisko ucierpiało, ponieważ nie było pracy. A przede wszystkim ucierpiała piosenka, bo znalazła się na indeksie, cenzura nie pozwalała jej puszczać. Miałam jeszcze jedną piosenkę, którą schowano głęboko do szuflady. Była to „Wielka zima”. Odgrzebano te piosenki dopiero w 1998 r.

Czy widzi pani wśród młodych wokalistów równie utalentowanych śpiewaków?

– Nie podejmuję się tej oceny. Co prawda byłam pedagogiem wokalnym, ale skończyłam z tym w 2010 r.

Jak pani odebrała reakcję pilskiej publiczności podczas pani koncertu?

– Publiczność jak zwykle bardzo dobra. Wie pan, nie ma złej publiczności, są tylko źli artyści. Poza tym świetnie pracowało mi się z pilską orkiestrą. Śpiewałam z różnymi orkiestrami, mniej lub bardziej profesjonalnymi i uważam, że tu muzycy włożyli sporo pracy. Niektóre utwory są bardzo skomplikowane, a oni świetnie sobie poradzili.

Czy według pani przygotowanie wokalne, ukończenie studiów, konserwatoriów jest pomocne w dalszej karierze? Czy samouk też może zostać gwiazdą sceny muzycznej?

– Nie ma recepty. Jeśli ktoś chce coś robić, jest zdeterminowany i ma pasję, to wcześniej czy później będzie to robił. A jeżeli nie ma tych elementów i na dodatek taki ktoś nie chce posiąść tej wiedzy, albo myśli, że ona sama przyjdzie, no to cudów nie ma. Wszystko zależy od człowieka. Od czasu do czasu mignie mi w telewizji program z serii tych, gdzie wyszukuje się nowe talenty wokalne. Niektóre rzeczy są bardzo przyzwoicie zrobione, dobrze brzmią, fajne wokale. Ale mówiąc brutalnie, uważam że jest w tym bardzo dużo sieczki. To są chwilówki, które do niczego nie prowadzą, ale też wszyscy oczekują coraz to nowych tych chwilówek i młodzi ludzie jakby się do tego dostosowują. Firmy nagraniowe też nie dbają o to, żeby to była jakaś osobowość, bo żeby wylansować kogoś takiego, potrzeba mnóstwo pracy i jeszcze więcej pieniędzy. Może to opłaci się temu młodemu artyście, ale na pewno nie firmie fonograficznej.

Kiedy pani słucham i zamykam oczy, to tak jakbym słyszał panią z czasów moich młodzieńczych lat. Jak to się dzieje, że pani głos wciąż brzmi tak samo?

– Wokal mi się zmienił najmniej. Taką mam wokalną urodę… i nic na to nie poradzę.

Jak godzi pani funkcję warszawskiej radnej ze śpiewaniem?

– Niestety tak do końca nie da się tego pogodzić. Jak mam wyjazd na koncert, to na chwilę przestaję być radną. Na szczęście nie zdarza się to zbyt często.

Czy ktoś nakłaniał panią, aby została pani radną?

– Po prostu zaproponowano mi, żebym wzięła udział w listopadowych wyborach. Zastanawiałam się długo, jakieś pół roku. W końcu stwierdziłam, że sprawdzę ile jestem warta dla ludzi, jaki będzie wynik wyborczy. I okazało się, że przeszłam.

Czy składała pani już jakieś interpelacje?

– Pewnie że tak, i mam już przygotowane następne. Chyba nikt się tego po mnie, jako po nowicjuszce, nie spodziewał. Ale taka jestem, jaka jestem.

Jakie ma pani najbliższe plany?

– Koledzy od hip-hopu wpadli na pomysł, żeby teksty, które kiedyś napisali, przerobić na piosenki. Streścili te długie teksty, dopisali nowe linie melodyczne, z nową harmonią i powstały bardzo zgrabne piosenki. Ten projekt nazywano „Oszuści” i oprócz mnie uczestniczy w nim jeszcze m.in. Zbyszek Wodecki i Andrzej Dąbrowski. 17 kwietnia w Warszawie odbędzie się koncert, na którym będą wykonywane i te oryginalne hip-hopowe utwory, jak i nasze wykonania. Uważam, że jest to bardzo ciekawe i fajne połączenie.

Dziękuję za rozmowę i życzę, aby jak najdłużej raczyła nas pani swoim niezmiennym, wspaniałym darem – jaki jest pani wokal.

wywiad_z_pronko_1

wywiad_z_pronko_5 wywiad_z_pronko_2 wywiad_z_pronko_3 wywiad_z_pronko_4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *