Czy PRL wrócił … do pilskiego szpitala?!

pod_lupa_sierpien_2021

Czasy PRL-u to już zamierzchła przeszłość(?!). Czy zgadzacie się z tą tezą? Pewnie w większości tak, bo przecież pokolenie postpeerelowskie zna ową epokę li tylko z literatury i ewentualnych ustnych przekazów… i nie kwapi się by poznać ją do cna. Era jedynie słusznej partii, wszechobecnej cenzury, UB i SB – „instytucji” naprostowującej, a często łamiącej niereformowalnym osobnikom kręgosłupy, no i propagandy iście goebbelsowskiej, to już przeszłość. Ale czy na pewno, i czy do końca??? Odpowiedzmy sobie na to pytanie. Rzeczywiście tortur już nie ma, bo przecież „służby” aresztantom nie każą siadać na nodze od stołka i nie wbijają zadr pod paznokcie. Jedynie słusznej partii już nie ma(?) Prostowania kręgosłupów moralnych, zmuszania do wiary w marksizm-leninizm, także nie. Cenzury i zmuszania do samokrytyki także nie ma. Hola, hola, naprawdę nie ma? Jesteście tego pewni?!

Zapewne wszyscy, którzy są mocni mentalnie i nie hołdują maksymie, że nieprawda powtarzana tysiąc razy staje się prawdą, nie do końca wierzą w nowy ład. I nie ma się czemu dziwić, biorąc chociażby za przykład „nowy ład” w pilskim szpitalu.

Niedawno pracownicy pilskiej lecznicy napisali list, kierowany do radnych Rady Powiatu w Pile, który do wiadomości przekazali m.in. do Rady Społecznej Szpitala Specjalistycznego w Pile, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, Ministra Zdrowia i Wojewody Wielkopolskiego, którego początek brzmi tak: W związku z bardzo widoczną i postępującą degradacją Szpitala Specjalistycznego w Pile, wynikającą z polityki kadrowej i gospodarczej, prowadzonej przez Pana dyrektora Wojciecha Szafrańskiego bez jakiegokolwiek dialogu z pracownikami, zwracamy się do Rady Powiatu, jako organu założycielskiego Szpitala, z prośbą o bliższe zainteresowanie się sytuacją, ponieważ – w naszej opinii – zagrożone jest wypełnianie celów statutowych szpitala.

Po owej epistole, u dyrekcji szpitala obudziła się tęsknota za czasami rzekomo bezpowrotnie minionymi. Jak donoszą pracownicy lecznicy, po ustaleniu sygnatariuszy listu, sąd kapturowy, z dyrektorem na czele, począł wzywać nieprawomyślnych przed swoje oblicze… na rozmowy pouczające, podczas których uświadamiał, jaką to szkodę szpitalowi ów list wyrządził.

Dobrze, że nie zmuszali „rebeliantów” do złożenia samokrytyki i udania się do Kanossy. Chyba, że czegoś nie wiem!

Marek Mostowski