Nad Piłą i regionem przeszła burza. Żaden system odprowadzania wody nie poradziłby sobie z takim opadem

Po czwartkowych  burzach, nawalnym deszczu,  które przeszły nad Polską ulice Piły zamieniły się w rozlewiska. Taka niecodzienna sytuacja spowodowała, że wiele służb, w tym strażacy i pracownicy MWiK w Pile mieli pełne ręce roboty. Chodzi o wypompowywanie wody z zalanych ulic i budynków czy czyszczenie wpustów ulicznych.

19 czerwca odbyła się konferencja prasowa Mariusza Bednarczyka, prezesa Miejskich Wodociągów i Kanalizacji, który omówił czwartkową sytuację, gdzie przez gwałtowne opady wiele ulic zostało zalanych – kanalizacja deszczowa oraz wyschnięta ziemia, nie były w stanie przyjąć takiej ilości wody.

– Na dzień dzisiejszy MWiK w Pile posiada trzy deszczomierze, ulokowane w trzech różnych częściach Piły – na Osiedlu Motylewo, przy ul. Śmiłowskiej i przy al. Wyzwolenia. W czwartek nad Piłą pojawiły się niespotykane od dawna opady, zwane nawalnymi. Charakteryzują się one tym, że bardzo duża ilość deszczu spada w krótkim czasie. Największa ilość deszczu spadła w okolicy centrum Piły, gdzie jest najwięcej nawierzchni utwardzonych, gdzie ta woda  siłą rzeczy musi być odprowadzana do kanalizacji deszczowej, a nie wsiąka w naturalny grunt, np. w trawniki. Wczoraj zanotowano na deszczomierzu przy al. Wyzwolenia 73 mm, a w całym roku 2019 spadło 408 mm deszczu. Na tego typu opady żaden system kanalizacyjny w Polsce i na świecie nie jest przygotowany. Nawet nikt takich systemów nie buduje. To nie zwalnia służb miejskich, w tym przypadku MWiK, aby w tak krytycznej sytuacji nie interweniować. Dysponujemy czterema specjalistycznymi pojazdami służącymi do udrażniania kanalizacji i do uczestnictwa w takich akacjach. Te wszystkie jednostki zostały uruchomione ok. godziny 17-ej, a ostania z nich zjechała do bazy po 24 – mówi Mariusz Bednarczyk, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Pile. Nie tylko winny czwartkowej sytuacji jest deszcz i natura, ale też sami sobie jesteśmy winni. Podczas takich akacji jak wczorajsza, gdzie skupiamy się głównie na udrażnianiu wpustów ulicznych – bo tam są największe zatory, okazuję się że w tych wpustach ulicznych jest wszystko to co nie powinno się tam znaleźć. Są śmieci. Gdy wyrzucamy na trawniki śmieci to w czasie deszczu nawalnego to wszystko spływa do wpustów ulicznych. Zdarza się, że jest tam nawet gruz budowlany. Są też rowy melioracyjne, które też zanieczyszczone są plastikami, elementami drewnianymi. Dobrze że to się zatrzymało przy kracie, bo gdyby to się dostało do kanałów byśmy mieli większy problem. Dbajmy o to, aby do kanalizacji zarówno tej sanitarnej jak i deszczowej nie dostawało się to co nie powinno tam być – dodaje Bednarczyk.

Do wielu zalań posesji by nie dochodziło także, gdyby były one wyposażone obowiązkowo w klapę zwrotną, zwaną także klapą burzową. Powinna być zamontowana w każdym domu podłączonym do sieci kanalizacyjnej, zwłaszcza jeśli w domu są pomieszczenia z przyborami sanitarnymi (lub wpustami) usytuowanymi poniżej poziomu terenu. Zasuwa burzowa chroni dom przed cofaniem się ścieków podczas obfitych opadów. Prezes Bednarczyk namawia właścicieli posesji, aby montowali takie klapy burzowe, których koszt z montażem to ponad 400 zł.

W piątek także pojawiły się deszcze. Jednak jeśli pojawiły się podtopienia, to nie powinny być takie straszne w skutkach jak te z czwartku, ponieważ MWiK wyczyścił już te najbardziej wrażliwe wpusty uliczne.

Sebastian Daukszewicz

nad-pila1_01

nad-pila1_05 nad-pila1_02 nad-pila1_03 nad-pila1_04