Piłę najechała „narodowa” telewizja
W poniedziałek i wtorek, 22 i 23 stycznia 2018 roku Piła pojawiła się w programach telewizji publicznej – pierwszego dnia w TVP info, kolejnego w „Jedynce”. I nie były to audycje wychwalające walory miasta, ani wspaniałą metamorfozę Grodu Staszica w ciągu ostatnich siedmiu lat. TVP najechała Piłę, aby udowodnić, że nie najlepiej dzieje się w grodzie nad Gwdą. Żurnaliści z „publicznej” przyjechali ze z góry ustalonym scenariuszem, który miał dowieść postawioną a priori tezę – Piła, a konkretnie jej włodarze, są be! Kto zaprosił ekipy obu stacji? Kto naładował ich strzelby zwietrzałym prochem, w postaci jednostronnych półprawd? A może lepiej zapytać: Kto ich napuścił na władze miasta? To tajemnica… POLISZYNELA!
W poniedziałkowy, mroźny wieczór wozy transmisyjne TVP info zakotwiczyły tuż przed płotem schroniska dla zwierząt, w Pile Na Leszkowie. Za ustawionymi barierkami ulokowani zostali przeciwnicy i zwolennicy funkcjonowania schroniska. Ci pierwsi, widać dużo wcześniej poinformowani o nalocie TVP, zaopatrzeni w transparenty z różnymi, często niewybrednymi hasłami. Drudzy, dysponowali wyłącznie swoimi osobami i kilkoma dokumentami. „To jest temat” – ten właśnie program, emitowany na żywo i trwający niespełna 20 minut, zainteresował się „sporem między jedną grupą mieszkańców a drugą, dotyczącym schroniska dla zwierząt”. Jednak podstawową kanwą audycji było wykluczenie Konsorcjum Fundacja „ANIMALSI” z Gdyni i Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „ANIMALS” z miejscowości Bojano z przetargu na prowadzenie schroniska.
Czy coś program wyjaśnił? Oczywiście nie. Każda ze stron pozostała przy swoim zdaniu. Miasto, które reprezentował wiceprezydent Krzysztof Szewc, utrzymywało że wszystko przeprowadzone zostało lege artis. – Cały przetarg został przeprowadzony zgodnie z ustawą prawo zamówień publicznych. Ściśle literalnie. Jeżeli ktoś nie potrafi przeczytać, z pełnym zrozumieniem, istotnych warunków zamówienia. Jeżeli ktoś nie potrafi złożyć prawidłowej oferty, zgodnie z obowiązującym prawem. Ba, jeśli ktoś nie potrafi złożyć prawidłowego odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej, no to dlaczego państwo macie o to pretensje? – mówi Krzysztof Szewc. – Proszę wybaczyć, ktoś popełnia takie błędy i miałby zajmować się ochroną zwierząt? Prawo zamówień publicznych jasno precyzuje jakie dokumenty powinny być złożone. Jeżeli OTOZ uważał, że nie powinni dołączać pozwolenia (na prowadzenie schroniska), mogli oprotestować specyfikację, czego oczywiście też nie zrobili. A mieli taką możliwość. Brak złożenia wszystkich dokumentów, które były określone w specyfikacji był przyczyną wykluczenia tej jednostki, która de facto w procedurze odwróconej złożyła najlepszą ofertę. Niestety nie przedstawiła dokumentów, które były wymagane – konkluduje wiceprezydent Piły.
Według Katarzyny Kownackiej z OTOZ, jako stowarzyszenie mające w zakresie swoich działań ochronę zwierząt, działają na podstawie ustawy o ochronie zwierząt, mówiącej, że tego typu stowarzyszenia mogą prowadzić schroniska bez zezwoleń. Również ustawa o utrzymaniu czystości w gminach powiada, że zezwolenia wymagane są od przedsiębiorców, czyli od firm, które są nastawione na zysk. – My jesteśmy stowarzyszeniem, działającym charytatywnie, organizacją pożytku publicznego. Oprócz pieniędzy uzyskanych z gminy na prowadzenie schroniska, dokładalibyśmy do jego utrzymania z jednego procenta podatku, jaki zbieramy – dodaje Kownacka.
Dura lex, sed lex – twarde prawo, ale prawo – ta paremia, która jest skrótem wypowiedzi Ulpiana Domicjusza, jednego z największych prawników starożytnego Rzymu, ma już blisko dwa tysiące lat. Od tak dawna przestrzeganie prawa stanowi wartość nadrzędną. Zatem jak włodarze Piły, którzy chcą działać w zgodzie z obowiązującym prawem, mieliby machnąć nań ręką. Gdyby tak uczynili, odsądzeni by zostali od czci i wiary! Zatem niech sprawę rozstrzygnie sąd, do którego odwołał się OTOZ. Miejmy nadzieję, że jeszcze w pełni bezstronny i sprawiedliwy.
Przy okazji warto się zastanowić, powstrzymując emocje. Czy człowiek (czyt. prezydent Piotr Głowski), który sam wychowuje psy adoptowane ze schroniska, i którego żona jest pomysłodawczynią i organizatorką corocznej akcji „Przygarnij Burka”, byłby zdolny do akceptowania krzywdzenia zwierząt?!
We wtorkowy, późny wieczór „publiczna” Jedynka wyemitowała – już nie na żywo – „Magazyn śledczy” Anity Gargas, który poświęcony był głównie pilskiej kamienicy przy Śródmiejskiej 22, oraz schronisku dla zwierząt.
Jak naładowana bezstronnością była autorka programu, niech świadczy użyte przez nią na początku zdanie, które później dla wzmocnienia wymowy, powtórzył również lektor: W tym mieście też chcieli sprzedawać kamienice z lokatorami.
I choć tematu kamienicy NIE MA. Lokatorzy nie są, i nigdy nie byli, zagrożeni, bo włodarze jednoznacznie i dobitnie zaznaczyli, że nigdy nie będzie ona (kamienica) sprzedana bez zgody lokatorów. Na czyjąś gorącą „prośbę” tym odgrzewanym kotletem musiał zająć się aż „Magazyn śledczy”!
Tak przy okazji. Co do pisma, które otrzymała jedna z lokatorek kamienicy, sygnowanego przez zastępcę prezydenta Beatę Dudzińską, w którym padła propozycja „podjęcia rozmów z inwestorem, który zamierza wziąć udział w przetargu w celu wykupienia i wyremontowania całej kamienicy”, nie informuje ono, że kamienica została sprzedana, lecz, że inwestor chce wziąć udział w przetargu. Rzeczywiście nie było tego w piśmie – bo to przecież OCZYWISTA OCZYWISTOŚĆ – że warunkiem sine qua non ewentualnej sprzedaży była zgoda na takie dictum lokatorów!
I na koniec, czy nie jest zastanawiające dlaczego padło akurat na audycje telewizji publicznej, a nie na przykład na „Państwo w państwie” lub „Interwencję” POLSATu, czy wreszcie „Uwagę” czy „Superwizjer” TVN? To ci zagadka!
Marek Mostowski
Fot. PrtSc z portalu TVP oraz zdjęcia własne