Szalona sobota z futsalem. Został jeden krok

szalona_sobota_z_futsalem

Dwie nasze drużyny, zarówno seniorzy jak i młodzieżowcy spisali się w sobotę na piątkę z plusem. Podopieczni Karola Skiby po kolejnym zafundowanym horrorze z happy endem, są już niemal pewni pierwszej dwójki na koniec sezonu. Natomiast juniorzy postawili jedną nogę w autobusie pędzącym do finałów Młodzieżowych Mistrzostw Polski U-18, które odbędą się w Łęczycy. W przyszły weekend trzeba postawić przysłowiową kropkę nad „i” i to w obydwóch przypadkach.

Endorfiny szczęścia – grupa hormonów peptydowych, wywołują doskonałe samopoczucie i zadowolenie z siebie oraz generalnie wywołują wszelkie inne stany euforyczne (tzw. hormony szczęścia). Tłumią odczuwanie drętwienia i bólu. Są endogennymi opioidami. (wikipedia).

Warto zapamiętać powyższą definicję, a w szczególności efekty, które można osiągnąć dzięki systematycznemu kibicowaniu naszej drużynie. Endorfiny szczęścia udzieliły się w sobotę, chyba wszystkim sympatykom Credo Futsal w naszym mieście. Ale po kolei…

Pobudka o godzinie 4:00, szybkie śniadanie, ostatnie pakowanie i o 5:00 ruszamy w drogę do Torunia. Jeśli być drobiazgowym to o 5:16 jedziemy jeszcze po spóźnionego Mateusza Płotkę. Na pokładzie busa, który zamierza obrać cel w kierunku Łęczycy znajduje się również Mateusz Kostecki, Adam Kujawski oraz Kamil Gapiński. Cała trójka tego dnia ma jeszcze mecz z seniorami w Poznaniu. Miejscem drugiego turnieju eliminacyjnego nie był sam Toruń, a pobliski Lubicz. Udaje nam się dotrzeć na miejsce bez większych problemów i co najważniejsze o czasie. Pierwszy mecz podopiecznych Kosteckiego już o godzinie 9:00. Nasi młodzieżowcy od pierwszej minuty zdominowali rywala, który nawet nie ograniczył się do kontrataków, a wyłącznie do wybijania piłki pod bramkę Gapińskiego. Minuty jednak upływały, a piłka nie chciała wpaść do bramki rywala. TAF coraz częściej dochodził do inicjatywy i mecz się wyrównał. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy tej kilkominutowej dominacji na boisku. Jedna z akcji gospodarzy przynosi bramkę. Nasi zawodnicy, jednak nie podłamują się tym stanem rzeczy i odpowiadają w najlepszy możliwy sposób. Piłkę do siatki skierował Rusiecki i wydawało się, że na przerwę będziemy schodzić przy remisie. Wtedy jednak pilanie zdecydowali się na wstrzelenie piłki z autu w pole karne, a piłka równo z gwizdkiem sędziego wpadła do bramki rywala. Mamy prowadzenie 2:1! Sędzia wskazuje na środek boiska, a nasi zawodnicy rzucają się sobie w ramiona.

A nie, chwileczkę… do sędziego podszedł trener TAFu, a następne pięć sekund później ten cofa swoją decyzję i nie uznaje słusznie zdobytej bramki. Tak, zdecydowanie słusznie zdobytej i wie o tym również Pan sędzie, który przecież ją uznał. Piłka, która zostaje uderzona równo z syreną ma prawo lecieć do bramki nawet 20 minut, byleby ostatecznie się w niej znalazła. Jednak mało tego, ta omawiana nie wpadła po syrenie (gwizdku), a równo z nią. Sytuacja nawet nie byłą kontrowersyjna. Zresztą dla sędziego również nie. Dopiero nacisk ze strony gospodarzy wymusił na dwójce sędziowskiej podreperowanie swojej pozycji wobec płatnikowi (gospodarzy). Nic, trzeba grać dalej.

Druga połowa to nieco większa dominacja TAFu. Pilanie w tej części nastawili się głównie na kontrataki. Dobrze w tej pozycji odnajdywał się na pivocie Damian Sommerfeld. Naszemu zawodnikowi, który ma za sobą występy w seniorach brakowało jednak w tym dniu nie umiejętności, nie szybkości, nawet nie warunków fizycznych, a wyłącznie kilku dodatkowych metrów hali. Niestety, ale ta Toruńska, jeśli nawet spełniała wymogi to na pewno te z najniższej kategorii. Ciężko się gra na tak krótkim i wąskim parkiecie. Kiedy do końca spotkania pozostało 45 sekund, a Credo Futsal miało do rozegrania rzut rożny, trener poprosił o czas. Było warto! Pilanie zaskoczyli rywali i skierowali piłkę do bramki TAFu! Szczęśliwym strzelcem był Radosław Góźdź. Sędziowie uznali bramkę, wymownie spojrzeli w swoim kierunku, raczej unikając kontaktu wzrokowego z trenerem gospodarzy i… po 45 sekundach zakończyli spotkanie. Pilanie w zasadzie wygrali 3:1, chociaż na papierze widnieje wynik 2:1. Brawo, kolejny raz okazujemy się lepsi od Toruńskiej Akademii Futsalu i to na ich parkiecie.

Dobrze, ze naszym zawodnikom pomimo fatalnej decyzji sędziowskiej udało się zdobyć trzy punkty. Wydawać się może, że sędziowie nawet błędnymi decyzjami nie są w stanie powstrzymać lepiej grającego zespołu przed zwycięstwem. Tutaj, było jednak blisko. Dwójka sędziowska dosłownie wyjęła piłkę ze słusznie zdobytej bramki. Wiele razy zdarza się tak, ze sędziowie popełniają błędy, a my musimy z tym pogodzić. Tutaj jednak jestem przekonany, że to nie był błąd, ponieważ błędem można nazwać tylko nieświadomie źle dokonanego wyboru. Wyjęcie piłki z siatki rywali po wcześniejszym jej uznaniu – jest zdecydowanie świadomą decyzją. Jak bardzo? przekonaliśmy się już w następnym meczu.

FC Toruń zostało przez nas zdominowane jeszcze bardziej niż TAF. W ciągu kilku pierwszych minut, można było posłać piłkę do siatki trzy razy i zakończyć zawody. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i to stare porzekadło zna chyba każdy pasjonat zarówno futsalu jak i piłki nożnej. Całe szczęście, że również i tym razem odrabiamy szybko straty. Bramkę zdobywa po świetnym odbiorze piłki Mateusz Płotka, który tym samym spłacił się za 16 minut spóźnienia.

W drugiej połowie gra się wyrównała. Zarówno jedni jak i drudzy mieli swoje okazje strzeleckie i to właśnie jedna z nich wyprowadziła FC na prowadzenie. Pilanie się nie załamali i dalej grali swoją piłkę. Przyznam szczerze, że sporymi fragmentami tego spotkania wyglądaliśmy dużo, dużo lepiej od TAFu oraz FC Toruń. Nasz napór na bramkę trwał, aż do momentu, w którym sędzia wyrzucił z boiska Łukasza Ograbka. Przyznam się, że nawet wtedy ja zgłupiałem.

Łukasz został ukarany żółtym kartonikiem za wybicie piłki z auto pomimo gry na gwizdek w pierwszej części meczu. Słusznie.

W drugiej części, Łukasz dostał drugi żółty kartonik, co w konsekwencji dało czerwień. Jak doszło do drugiej żółtej kartki? Łukasz ustawił piłkę na linii, aby wykonać aut. Sędzia zaczyna liczyć, a na jego dłoniach widać już trzy palce. Łukasz wykonuje aut, po czym zostaje ukarany przez sędziego kartonikiem. Ten, stwierdził, że graliśmy na gwizdek. Omawianą sytuację wyraźnie widać na naszym zapisie video. Sędzia poproszony o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji nie potrafił wyjaśnić swojego zachowania, ale decyzji nie zmienił.

Rywal grając w przewadze powiększył przewagę i prowadził już 3:1. Podopieczni Kosteckiego pokazali jednak charakter i najpierw zdobyli drugie trafienie by po chwili znaleźć się w kolejnych wybornych sytuacjach strzeleckich. Szkoda, że piłka nie znalazła już drogi do bramki. Ulegamy FC Toruń, ale z podniesioną głową jesteśmy rządni rewanżu. Jeśli za tydzień sędziowie nie wyciągną nam piłek z bramek rywali i nie przełożą do naszych to jestem przekonany, że awansujemy do Finałów MMP – bo jesteśmy lepsi.

Szybki powrót do Piły i o godzinie 16 jesteśmy na miejscu, cóż z tego jak o 16:3o wyjazd do Poznania. Trójka naszych zawodników przesypia podróż, na miejscu odbieramy kolejną dwójkę, która jest świeżo po akademickich zawodach. Błądzimy po Poznaniu i na hali lądujemy zaledwie 25 minut przed rozpoczęciem meczu. Niepełna rozgrzewka i czas zaczynać spotkanie. Wydawało się, że w tym dniu nie mamy prawa zagrać dobrych zawodów.

KS Credo od samego początku przejęło inicjatywę i posiadanie piłki. Bardzo skrupulatnie konstruowaliśmy swoje akcje, jednak to rywal dwukrotnie był bliższy objęcia prowadzenia. Dobrze w bramce w tym dniu spisywał się Kujawski, po którym nie było widać zmęczenia całym dniem w podróży. Nie w pełni sił był Mateusz Kostecki, wynikiem tego była z pewnością choroba oraz zmęczenie. Pomimo, iż mecz nie należał do nudnych to w pierwszej połowie nie ujrzeliśmy bramki – na nią, musieliśmy poczekać dopiero do 24 minuty. Wtedy też świetną piłkę otrzymał Michał Wolan i obracając się z rywalem na plecach posłał ją do bramki strzeżonej przez Wojciecha Persa. Licznie przybyli kibice z Piły dali o sobie znać i to nie po raz pierwszy w tym dniu. Radość po tym trafieniu była bardzo spontaniczna i długa… tak długa, że zanim się zakończyła, nasi mieli już drugie trafienie. Tym razem popisową piętką popisał się Cezary Knapiński, który ostatnio ma poważny problem w wybraniu swojej najpiękniejszej bramki obecnego sezonu. Co trafienie to ciekawsze. Forma i pewność siebie, też ostatnio poszły w górę.

Ostatnimi czasy najczęściej zaskakiwaliśmy rywali wyjściową czwórką – w sobotę jednak zestawienie Kuliński, Suszycki, Knapiński oraz Wolan wyraźnie nie leżało M40. Wspomniana czwórka zastosowała wysokie krycie i dobrą kontrę, a to okazało się dużymi chwilami niezwykle skuteczne. Jeśli do tego dodamy jeszcze grę z bramkarzem oraz odrobinę spokoju w rozegraniu, które dało się zauważyć w tym meczu – to będzie to naprawdę dobra mieszanka.

Rywale w tym dniu nie pozostali dłużni, zresztą zasługiwali na bramki. Spotkanie bądź, co bądź, należało do wyrównanych i mogło potoczyć się w każdą ze stron. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację sam na sam z Kujawskim w ostatniej minucie meczu. Adam jednak ponownie wyszedł obronną ręką. Kiedy na zegarze zostały 52 sekundy do zakończenia meczu, profesor Waszak jak zwykłem mawiać na Marcina posłał piłkę do Mateusza Kosteckiego, a ten z rywalem na plecach skierował ją do bramki. Szaleństwo na hali przy Chwiałkowskiego zaczęło się na dobre, zwłaszcza, że Kostecki zaskoczył rywali po raz drugi w tym dniu i skierował piłkę do pustej bramki z połowy boiska.

Ponownie rzutem na taśmę wygrywamy niezwykle ważny mecz. Kolejne, cenne trzy punkty wędrują na nasze konto, a te liczy sobie już 26 oczek! Nie wierzę, aby ktokolwiek był w stanie nas dogonić w ligowej tabeli. Ale póki piłka w grze… to i Zielona może coś stracić.

Źródło: futsal.pila.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *