Ten stadion jest potrzebny pilanom!

Rozmowa z Leszkiem Zielińskim, prezesem Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Pile.

Jest Pan związany z pilskim sportem ponad 50 lat. Również ze stadionem przy ul. Okrzei?

– Ze stadionem przy ul. Okrzei zetknąłem się już jako dziecko. Chodziliśmy tam przede wszystkim podglądać motocykle żużlowe w parku maszyn oraz warsztat naprawczy, choć sam stadion żużlowy był przy ul. Żeromskiego. Ale nie tylko po to. Działał tam przecież prężnie Robotniczy Klub Sportowy „Kolejarz” (późniejsza „Polonia”), który prowadził m.in. sekcję piłki nożnej i lekkoatletyczną. Dziś często się zastanawiamy, jak to możliwe, że „Kolejarz” doszedł aż do III ligi? Odpowiedź jest bardzo prosta – piłkarze byli jednocześnie członkami sekcji lekkoatletycznej. Mieli tylko dwa treningi piłkarskie w tygodniu: jeden ukierunkowany na technikę gry, drugi na zgranie sytuacji na boisku. Pozostałe treningi były poświęcone sprawnościom osobistym, takim jak zwinność, skoczność, dobieg do piłki. To była wielka mądrość ówczesnych trenerów i to dawało efekty.

Oprócz tego, na stadionie były też dwa korty po drugiej stronie widowni – bo widownia była dwustronna – na narożniku zaraz przy wejściu były także boiska z mączki ceglanej do siatkówki i koszykówki. Te sekcje powstawały i zanikały w różnych momentach, ale zawsze na stadionie coś się działo.

Kiedyś starał się Pan bliżej poznać historię powstania tego obiektu. Czego Pan się dowiedział?

– Kilka lat temu znalazła się grupa osób, które chciały odtworzyć historię stadionu przy ul. Okrzei. Wtedy trafił w moje ręce artykuł z niemieckiej prasy, która ukazywała się w Pile w latach przedwojennych, właśnie na temat budowy stadionu przy Okrzei. Była ona datowana na rok 1928. W tym artykule pisano o tym, że podkład pod płytę stadionu stanowiły odpady z parowozowni (powojenne ZNTK), ponieważ budowano go na terenie podmokłym, wręcz bagnistym i konieczne były systematyczne nasypywania. Była też mowa o ponad 340 wysokopiennych topolach, dzięki którym osuszono teren wokół płyty boiska. Dziś należałoby tam odnowić drzewostan, również w tym zakresie.

Niestety, nie skopiowałem tej notatki. Z tego co wiem, stadion przy ul. Okrzei pełnił też funkcję stadionu pomocniczego (dla stadionu na Żeromskiego) w czasie Olimpiady w Berlinie w 1936 roku. Ekipy, które przyjechały do Piły, odbywały tu treningi. Miałem też kiedyś kontakt z jedną z nielicznych rodzin autochtonów, która pozostała w Pile po wojnie, rodziną Redmannów, i oni także potwierdzali te informacje.

Mówi się, że przez lata było to centrum życia sportowego Piły. Czy zgadza się Pan z tą opinią?

– Całe życie sportowe skupiało się na stadionie przy ul. Okrzei, ponieważ był to jedyny w pełni funkcjonalny stadion w Pile. Stadion przy ul. Żeromskiego, wybudowany na Olimpiadę w 1936 roku, był zdewastowany, korzystali z niego tylko żużlowcy do czasu gdy przeniesiono ich na ul. Bydgoską. Tam jednak też przez długie lata nie było nawet siedzisk. Dlatego to właśnie na obiekcie przy Okrzei działo się najwięcej. Ten stadion zawsze był wypełniony kibicami!

Oprócz zawodników klubowych, obiekt służył dzieciom i młodzieży szkolnej, a także innym mieszkańcom Piły…

– To prawda. Przez lata odbywały się tam m.in. żakinady dla wszystkich szkół średnich oraz dla słuchaczy Oficerskiej Szkoły Samochodowej i Szkoły Milicji. Była to dosyć duża grupa młodzieży, która każdego roku przez dwa dni – miała swoje święto sportu. Dla młodszych organizowane były spartakiady sportowe, osobno dla uczniów szkół podstawowych i osobno dla dzieci przedszkolnych. Ich wszystkich stadion jednoczył, spajał ogromną grupę młodzieży uczącej się i trenującej w Pile. Należy też pamiętać o tym, że dzieci z okolicznych szkół realizowały tu zajęcia wf, spędzały tam przerwy wakacyjne lub czas po lekcjach. Chłopcy grali w piłkę nożną lub ręczną, a dziewczęta skakały w gumę, grały w klasy i „skuchę”.

Odbywały się tu nie tylko imprezy sportowe, ale również festyny dla mieszkańców, np. z okazji Dnia Kolejarza, Dnia Budowlańca, Dnia Pielęgniarki, Dnia Spożywców, itd. Często było tak, że na płycie boiska ustawiało się przyczepy, które stanowiły swoistą scenę, a na boiskach do siatkówki i koszykówki (bo były oświetlone) układano drewniane podłogi, które służyły do tańczenia. Oczywiście w tamtych czasach były to zabawy dla dorosłych, ponieważ dzieci najpóźniej o godzinie 20.00 musiały już być w domach.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych mieszkańcy nie mieli zbyt wielu rozrywek, więc frekwencja zawsze była duża. Z czasem zaczęły powstawać kina, bardzo aktywnie działały też szkoły, w których odbywały się wieczorki taneczne i działały kabarety szkolne, ale życie rekreacyjne mieszkańców koncentrowało się właśnie na tym stadionie. Spójność społeczeństwa miasta nie opierała się o ten zrujnowany stadion przy ul. Żeromskiego, ale właśnie o stadion przy ul. Okrzei.

„Złoty” czas stadionu przy ul. Okrzei przypada na lata 70. ubiegłego wieku. To były jednak inne czasy…

– Sport był wtedy ważnym nośnikiem propagandowym. Ważny był sukces – nieważne na jakim szczeblu. Po drugie – sport świadczył o dobrobycie, o tym, że ludzie uprawiający sport mają zaspokojone inne potrzeby. Dlatego Polska, NRD i inne kraje w bloku Związku Radzieckiego stawiały na sport. Czy to były duże pieniądze? Wtedy był taki system, że wszyscy pracowali na wspólne dobro. W latach 70. na tej fali pojawiły się nawet plany rozbudowy stadionu o ośrodek szkoleniowy z prawdziwego zdarzenia, jednak nigdy nie udało się ich zrealizować.

Stadion zmieniał właścicieli i gospodarzy, jednak wokół niego byli skupieni oddani ludzie – z sercem dla sportu, dla Piły.

– Po aferze związanej z pożarem magazynów żużlowych stadion przeszedł pod władanie Szkoły Milicji i dobrze się stało, ponieważ tam sport był wysoko postawiony, były też pieniądze. Wówczas przeprowadzono remont – wyburzono stare obiekty i wybudowano zaplecze socjalne ze schroniskiem, które znamy dzisiaj.

Jeśli chodzi o ludzi pracujących na stadionie to rzeczywiście byli to prawdziwi pasjonaci! Znałem gospodarza, pana Barczykowskiego, który nie lubił, gdy za dużo dzieciaków kręciło się po stadionie, jednak nas nigdy nie przeganiał. Pomagaliśmy mu czasami, np. kredowaliśmy bieżnię czy płytę boiska, wyrywaliśmy kępy zielska. Utkwiła mi też w pamięci postać pana Pydynia. On też pracował w ZNTK i był kierownikiem sekcji lekkoatletycznej. Do niego należała dbałość o sprzęt, realizacja harmonogramów treningów i wszystko, co wiązało się z dbałością o kondycję lekkoatletów. Był prawą ręką pana Gardziewicza, trenera i opiekuna młodzieży. Gardziewicz jako trener był fantastyczny, poświęcał swój czas młodzieży, wyciągał od rodziców uzdolnione sportowo dzieci, miał niesamowitą intuicję sportową. Razem z Pydyniem stanowili uzupełniający się duet. Każdy kto chciał przyjść do klubu MKS przechodził kompleksowe badania antropometryczne i wydolnościowe, prowadzone przez lekarzy z Akademii Medycznej, i Gardziewicz miał całą kartotekę na temat rozwoju dzieci i młodzieży. Było jeszcze kilka innych osób, nauczycieli, takich jak Roman Bartosz, Bogdan Konopa, Czesław Dorna i pan Liberowicz, którzy tworzyli trzon trenerski młodzieży i on jakby promieniował na takie szkoły jak Liceum Ogólnokształcące, Technikum Gastronomiczne, Technikum Ekonomiczne, Technikum Mechaniczne i Technikum Budowlane.

Czy dziś jest miejsce dla stadionu przy Okrzei?

– Moje zdanie jest takie: ten obiekt należy odrestaurować, ale z nowoczesnymi elementami. Tam powinno się znaleźć miejsce dla lekkiej atletyki, gier zespołowych, tenisa, a także powinny być wiaty, które można by było wykorzystywać pod potrzeby organizacyjne podczas zawodów oraz jako zadaszone miejsca grillowe. Należałoby także wybudować obowiązkowe do tego typu inwestycji zaplecze sanitarne czy organizacyjne. Kiedyś przy stadionie na Okrzei był lekarz – a może miałoby sens utworzenie tam gabinetu dla sportowców? W Pile jest ponad 1000 sportowców skupionych w klubach i TKKF-ie, a badanie lekarskie jest obowiązkowe przy wielu rywalizacjach sportowych dla dzieci i młodzieży. Trzeba też zmienić bieżnię, bo dziś jest ona żużlowa, oraz murawę na sztuczną. Warto też pomyśleć o torze wrotkarskim.

Jak środowisko sportowe podchodzi do modernizacji tego stadionu?

– Rozmawiałem z ponad setką ludzi związanych i nie związanych z tym stadionem. Zdanie jest jedno: stadion jest jak najbardziej potrzebny! Na stadionach się oddycha, jest przestrzeń, można pobiegać, pochodzić z kijkami, pokibicować, a jeszcze jak można by było tu wypić kawę, posiedzieć, porozmawiać, to byłoby świetnie. A u nas chce się wszystko niszczyć! Ludzie na pewno tam przyjdą, ponieważ stadion jest kameralny, położony w centrum miasta. Orlikami też nie zastąpimy stadionów, bo one są jednostronne, a należy umożliwiać korzystanie z różnych form sportowych. Gdzie starszy człowiek będzie się czuł dobrze? Na ulicy, gdzie wdycha spaliny i chodzi po betonie, czy na kameralnym stadionie? To jest profilaktyka zdrowotna, a ci ludzie zamiast stać w kolejkach do lekarzy mogliby spędzać czas na obiektach sportowych. Stadiony są częścią społeczeństwa i świadczą o tym, czy mieszkańcy mają dostąp do kultury fizycznej, prowadzącej do poprawy jakości zdrowia. Dobry gospodarz miasta powinien pomnażać ogólnodostępne, powszechne miejsca aktywnego wypoczynku.

Moim zdaniem należy wszystkie siły skupić na tym, aby zmodernizować ten stadion, bo społeczeństwo na to czeka. Byłoby dobrze, gdyby mieszkańcy mogli się wypowiedzieć w tej kwestii – swoim własnym głosem, a nie głosem władz.

Gmina Piła twierdzi jednak, że stadion przy Okrzei jest niepotrzebny wobec planów modernizacji stadionów przy Żeromskiego i Bydgoskiej oraz budowy terenów rekreacyjno-sportowych na plantach przy ul. Dąbrowskiego…

– Znam mniejsze i uboższe miasta, które mają więcej stadionów niż Piła. Stadion przy Okrzei jest wręcz niezbędny do uprawiania sportu szkolnego i rodzinnego. Będzie służył przynajmniej pięciu szkołom średnim, gimnazjom i szkołom podstawowym. Dziś społeczeństwo potrzebuje ruchu (wiadomo: duża otyłość, niewłaściwe odżywianie), gdzieś te kalorie trzeba spalać. Powinien być jeden duży stadion (przy Żeromskiego), na duże wydarzenia sportowe, oraz kilka mniejszych, kameralnych, takich jak ten na Okrzei. W innych krajach europejskich już od dawna obserwuje się trend budowy stadionów na osiedlach dla ok. 5 tys. mieszkańców, z pełnowymiarowym boiskiem, bieżnią, boiskami do siatkówki i koszykówki, z salami treningowymi i odnowy biologicznej. To nie jest widzimisię, to jest dbałość o zdrowie społeczeństwa.

Pytam, po co budować wielki obiekt za ponad 80 milionów złotych, który będzie generował ogromne koszty, nie do udźwignięcia przez budżet miasta, zamiast udostępniać jak najwięcej małej architektury sportowej w poszczególnych osiedlach i nie jest to tylko moje zdanie. Podkreślam raz jeszcze, stadion przy Okrzei jest nam, pilanom, potrzebny! Jeżeli Powiat chce go wyremontować, to Miasto powinno tylko tej idei przyklasnąć i dopomóc. Dziwię się, że w ogóle w głowach roją się takie pomysły, żeby burzyć istniejący obiekt i na bagnie budować domki.

Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Matusiak

***
Leszek Zieliński – prezes Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Pile, związany z nim od 1959 roku, działacz sportowy, dyplomowany menadżer sporu, dyplomowany menedżer organizacji imprez sportowych. TKKF jest organizacją apolityczną, zajmującą się edukacją dzieci i młodzieży poprzez formy sportowe, wspomaganiem zawodników po zakończeniu wyczynowego uprawiania sportu oraz kształceniem kadr dla sportu. Pilski TKKF od 20 lat organizuje „czwartki lekkoatletyczne”, które są „przedszkolem” dla przyszłych sportowców. Prowadzi też sekcję aikido, sekcję rekreacyjną oraz Pilską Ligę Futsalu.

ten_stadion_jest01

ten_stadion_jest02 ten_stadion_jest03 ten_stadion_jest04 ten_stadion_jest05 ten_stadion_jest06

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *