Waleczna i urodziwa, czyli Kasia Lubońska zwycięża!

Zawodniczka klubu GŁD Team Piła, Katarzyna Lubońska, odniosła bezapelacyjne zwycięstwo w swej pierwszej walce zawodowej w MMA. Zdolna pilanka podczas gali PROMMAC w Lublinie pokonała jednogłośnie na punkty, po 15-minutowym pojedynku, Roksanę Prucnal, reprezentującą MKS Sambo Chełm.

waleczna_i_urodziwa_czyli_kasia_Lubonska_zwycieza

Z Katarzyną Lubońską, zawodniczką GŁD Team z Piły, rozmawia Marek Mostowski.

Od kiedy interesuje się pani sportem?

– Gdy chodziłam do czwartej klasy szkoły podstawowej, rodzice zaprowadzili mnie na judo. Wtedy, tak naprawdę nie wiedziałam co to jest, chciałam po prostu czegoś spróbować. W efekcie czego judo trenowałam przez dziewięć lat, a od trzech lat trenuję MMA.

Dlaczego rodzice zdecydowali, że to mają być sporty walki, które tak naprawdę mogą zdefasonować pewną część ciała…?

– Nie wiem czy się nad tym zastanawiali, trzeba byłoby ich zapytać.

A więc rodzice zaprowadzili małą Kasię i już…

– Zawsze chciałam trenować, jak nie boks to inne sporty walki. Mama zapytała, czy może mnie zapisać na balet, wtedy ją wyśmiałam. Zdecydowanie wolałam trenować sporty walki.

Chyba nie jest to sport, który przynosi dużo zysków finansowych?

– Na etapie, na którym teraz jestem, na pewno nie przynosi zysków. Można chyba wymienić tylko kilka osób w Polsce, które mogą sobie pozwolić na to, aby niczym innym się nie zajmować, nie pracować, tylko walczyć.

Myśli pani, że kariera pójdzie w kierunku – a`la Tyson MMA?

– Nie wiem, czy w tym kierunku potoczy się moja kariera, ale ja chcę walczyć, lubię to co robię i chcę to robić dalej.

A czy robi pani coś równolegle, zajmuje się czymś poza MMA?

– Teraz właśnie skończyłam studia na kierunku Praca Socjalna, obroniłam się. A poza tym na dzień dzisiejszy to nic. Zamierzam dalej się kształcić, zrobić magisterkę w tym kierunku, jeżeli będzie taka możliwość. A dalej myślę o psychologii lub resocjalizacji. Ale chyba bardziej o psychologii.

Mówi pani, że od początku myślała pani o sportach walki – boks, judo, MMA…, czy to znaczy że lubi pani cierpienie?

– Nie, na treningu nie cierpię wcale.

A jak walczy pani z przeciwniczką?

– To też nie jest cierpienie, ja to po prostu lubię…

Więc rozumiem, że gdyby poszła pani do stomatologa i miała mieć wyrwany ząb, powiedziała by pani: broń Boże, absolutnie żadnego znieczulenia!

– Dlaczego? To jest co innego, podczas walki działa adrenalina, która jest swego rodzaju znieczuleniem.

Lubi pani adrenalinę?

– Tak.

Czy nie obawia się Pani, że jak kiedyś założy rodzinę i zdarzy się jakaś scysja małżeńska, wtedy ta adrenalina da znać o sobie?

– Nie obawiam… nie wiem jak Piotrek… (śmiech). Nie, ja jestem na co dzień spokojną dziewczyną i w zupełności wystarczają mi treningi. To chyba zależy od charakteru, a nie od tego co się robi?

No właśnie, jaki ma pani charakter? Lubi pani adrenalinę, lubi pani wyzwania, ale czy potrafi pani stonować swoje chucie?

– Na pewno, chociaż ciężko mówić o swoich wadach czy zaletach… i o tym co się może zdarzyć.

Judo, MMA – te dwa sporty walki nie są do siebie podobne.

– Nie, na pewno nie są podobne.

MMA, utożsamiam bardziej z wolną amerykanką, czyli wszystkie chwyty dozwolone…

– Rzeczywiście, MMA to jest praktycznie mieszanka wszystkich stylów walki.

Dlaczego, po dziewięciu latach trenowania judo, przekwalifikowała się pani?

– Dlatego, że zaczęłam interesować się MMA.

Kto panią zainteresował?

– Zawodnicy…

Oglądała pani transmisje walk… ale skąd wiedziała pani żeby pójść do GŁD TEAM?

– Piła nie jest duża, ma się znajomości. Miałam kolegów, którzy trenowali tutaj i podpowiedzieli mi, żebym właśnie tu przyszła.

Jak wyglądał pierwszy trening?

– Trochę się krępowałam tym, że byłam jedyną dziewczyną. Jednak byłam już przyzwyczajona, bo na judo też nie było zbyt wielu dziewczyn. Starałam się robić to co mi każą, chociaż na początku nie wszystko do końca wychodziło.

Jest jakiś magnetyzm, który wciągnął panią w ten „krwawy” sport?

– Spodobało mi się bardzo, ale nie jest on znowu aż tak krwawy.

Niedawno stoczyła pani swoją pierwszą zawodową walkę, jak pani odebrała tę galę. To, że Polsat Sport na żywo ją transmituje. Czy to wpłynęło na panią pozytywnie, czy negatywnie?

– Jak już, to pozytywnie, cieszyłam się bardzo, że będzie transmisja. Jednak starałam się skupić na walce i nie rozpraszać zbędnymi elementami, takimi jak transmisja w telewizji oraz faktem, że wszyscy znajomi będą to widzieć. Starałam się o tym nie myśleć i skupić wyłącznie na walce.

No i skupiła się pani na walce. Trenerzy też odpowiednio panią nastawili, pewnie w przerwach dużo podpowiadali? Czy podczas walki miała pani jakieś chwile zwątpienia?

– Podczas walki, nie… Wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana, przygotowywałam się ponad dwa miesiące, więc nie mogło być aż tak źle. Chciałam dać z siebie wszystko.

Czy myślała pani, aby przed czasem zakończyć ten pojedynek?

– Tak, było takie założenie. To chyba było widać w pierwszej rundzie, kilka razy próbowałam to skończyć przed czasem.

Czy znała pani rywalkę wcześniej?

– Nie, nie znałam… jedynie widziałam jej dwie walki w internecie, ale to wszystko. Osobiście nie znałam jej.

Czy treningi i walki MMA przekładają się pozytywnie na pani życie prywatne?

– Myślę, że ogólnie sporty walki to jest przede wszystkim dyscyplina, pewność siebie.

A co powie pani na temat trenerów? Czego się pani po nich spodziewała?

– Marek Ciechanowski… dla mnie jest to trener z bardzo dużą i obszerną wiedzą, w każdej płaszczyźnie… zarówno w parterze, w zapasach czy stójce. Jakiekolwiek pytanie bym zadała, jest w stanie na nie odpowiedzieć i nauczyć mnie tego. Jeżeli chodzi o przygotowanie do walki, to właśnie Marek poświęcił mi najwięcej czasu. Przygotowywał mnie też pod kątem fizycznym – w siłowni i na macie.

Nie obawia się pani, że będzie super przygotowana – ma pani potencjał, talent – a sędziowie skrzywdzą panią swoją subiektywną oceną?

– Jeżeli chodzi o organizację PROMMAC, to myślę, że nie dojdzie do czegoś takiego, uważam tę organizację za profesjonalną i myślę, że nigdy to się nie zdarzy. Ale wiadomo – nigdy nie mów nigdy…

Przez 9 lat trenowała pani judo, w tym sporcie raczej krwi nie ma…

– Raczej nie, chyba że jakiś faul przypadkowy się zdarzy.

W MMA jest inaczej. Zmieniając dyscyplinę liczyła się pani z tym, że krew pojawiać się będzie częściej?

– Nie, idąc na treningi nie myślę o tym co najgorsze, że złamią mi nos i krew będzie się lała. Po to są treningi, aby później w walce tego uniknąć, żeby było jak najmniej kontuzji, żeby jak najmniej „dostać”. Wiadomo, że nie idzie się walczyć po miesięcznym treningu, ja trenuję od trzech lat i dopiero teraz zdecydowałam się na walkę zawodową. Od niedawna w jakimś stopniu czuję się pewnie, i wierzę że mogę wygrać. Gdybym nie miała tej pewności, nie zdecydowałabym się na walkę.

Nie obawia się pani, że podczas walki z klasową przeciwniczką, może ona zdefasonować pani buźkę? I co wtedy?

– Ja jej, tak? (śmiech)

Tego życzę, ale gdyby było odwrotnie?

– No to udam się do doktora, ale nie zakładam z góry takiego scenariusza…

Jakie ma pani plany na najbliższą przyszłość? To entree wyszło super, gratuluję, życzę dalszych sukcesów, ale co pani teraz zamierza?

– Podpisałam kontrakt na więcej walk z organizacją PROMMAC, więc na pewno z nią wiążę swoją najbliższą przyszłość. Przynajmniej dwie walki, a zobaczymy co dalej.

Kiedy ewentualnie te walki się odbędą, wiadomo już czy będzie transmisja?

– Będzie transmisja, na Polsat Sport. Możliwe, że już po wakacjach.

Przejdźmy do życia prywatnego… nie musi pani odpowiadać… Jakiego rodzaju lubi pani mężczyzn, wysokich, niskich…?

– Nie muszę… nie chcę odpowiadać… to nikogo nie interesuje.

A lubi pani szybką jazdę samochodem?

– Tak.

Gdy już będzie pani odnosić spektakularne… i intratne sukcesy, jaki chciałaby mieć pani samochód?

– Range Rover`a.

Czy ma pani jakiegoś idola w swojej dyscyplinie sportu?

– Szanuję tych zawodników, którzy mieli podłoże judockie, i zawsze kibicowałam Pawłowi Nastuli.

Jaka jest pani ulubiona potrawa?

– Nie mam ulubionej potrawy… nie lubię niczego tłustego.

Czego pani życzyć?

– Żeby obyło się bez kontuzji…

I tego życzę… dziękuję bardzo za rozmowę.

– Przy okazji chcę podziękować trenerom, całemu klubowi GŁD Team Piła i sponsorom: ABC Apartamenty, Pellas X, Tec System, Fitness Extreme, Rene Cafe i Pitbull.

__________________________________

Trener – Marek Ciechanowski – o Kasi:waleczna_i_urodziwa_czyli_kasia_lubonska_zwycieza12

– Nie pamiętam jak to było na początku. Ostatnio żona, gdy oglądaliśmy powtórkę walki Kasi, zapytała mnie czy pamiętam co powiedziałem, jak po raz pierwszy dziewczyny pojawiły się na treningu. Powiedziałem wtedy, że są dwie dziewczyny, ale jedna ma duży potencjał – chodziło właśnie o Kasię. To jest przede wszystkim charakter, do tego baza w judo, która przydaje się jak najbardziej w MMA. Sporty walki są powiązane i nie ważne czy to jest judo, zapasy, boks – to wszystko można przełożyć po odpowiednim treningu i odpowiedniej bazie.

Przed ostatnim pojedynkiem wiedzieliśmy, że Kasia jest przygotowana na trzyrundową walkę. Wiedzieliśmy też, że ma arsenał technik, żeby skończyć tę walkę wcześniej, ma naprawdę ciężkie ręce jak na tą wagę kobiecą – bije jak facet!

Zapraszamy wszystkich chętnych do GŁD Team. Nie ma się czego obawiać, to jest sport jak każdy inny. Można odwiedzić naszą stronę www.fightclub.pila.pl , można przyjść do nas na pierwszy trening, zobaczyć jak to wygląda, a jak ktoś będzie chciał, może ubrać spodenki i potrenować z nami. Przez okres wakacji, treningi odbywają się od poniedziałku do piątku od godz. 18.00, więc zapraszamy na ul. Warsztatową 8, obok Gym Factory.

waleczna_i_urodziwa_czyli_kasia_lubonska_zwycieza15

waleczna_i_urodziwa_czyli_kasia_lubonska_zwycieza13

waleczna_i_urodziwa_czyli_kasia_lubonska_zwycieza14