Efekty projektu „Puszczeni na głębokie wody”

Stowarzyszenie Na Górze zakończyło niedawno realizację na terenie Chodzieży projektu „Puszczeni na głębokie wody”. Został on dofinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, będących w dyspozycji Samorządu Województwa Wielkopolskiego na realizację zadań z zakresu rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych.

W okresie letnio-jesiennym razem z zaprzyjaźnionym Chodzieskim Klubem Żeglarskim LOK pływaliśmy żaglówkami, łódkami i innym sprzętem wodnym na Jeziorze Chodzieskim z osobami niepełnosprawnymi. Nie dla każdego było to proste przedsięwzięcie. Niektórzy uczestnicy projektu z powodu swojej niepełnosprawności fizycznej zmagali się z wejściem na pokład. Po kilku zajęciach przyzwyczailiśmy się do widoku poszczególnych osób wchodzących do żaglówki „na czworakach”, czy wręcz wczołgujących się do niej… Okazało się, że ograniczenie fizyczne przestaje być ograniczeniem w momencie, gdy komuś bardzo na czymś zależy i dzięki czemu realizuje swoje zainteresowania, marzenia… Oczywiście dużą zasługę mieli tutaj instruktorzy z klubu żeglarskiego, którzy z jednej strony pomagali a z drugiej nie rozczulali się nad niepełnosprawnością uczestników projektu.

W ramach tego projektu wybraliśmy się również na IV Zlot Miłośników Kolejek Wąskotorowych w Białośliwiu, z którego wróciliśmy brudni, ogłuszeni i szczęśliwi.

Kolejnym etapem zajęć było zdobycie dwóch najwyższych w naszej okolicy szczytów: Gontyńca k. Chodzieży oraz na Dębowej Góry k. Osieka (według Wikipedii oba mają 192 m.n.p.m.). Niektórzy uczestnicy tych wypraw zalewali się potem i docierając do celu, czyli samochodu zostawionego na parkingu, coraz bardziej sapali (przestali od razu po rozpaleniu ogniska i zjedzeniu kiełbasek).  Nasze refleksje po tych wyprawach są takie: Gontyniec jest bardziej dziki, a Dębowa Góra – jak sama nazwa na to wskazuje – bardziej dębowa.

Nastąpiło wyraźne psychiczne zregenerowanie wszystkich uczestników projektu. Często mówili oni nam, że już samo wyjście z domu, spod najczęściej przesadnej opieki rodziców, umożliwiało im zmianę otoczenia i wynikający stąd odpoczynek. Dla większości osób była to jedyna forma zmiany codziennego, monotonnego trybu życia w okresie wakacji. Ważne było oczywiście to, że zajęcia odbywały się w naturalnej przestrzeni, z pięknymi krajobrazami nad jeziorem i w lesie. Istotne też było to, że był to wypoczynek aktywny. Pływanie żaglówkami, łódkami i rowerem wodnym było dla uczestników projektu ciekawym doświadczeniem i dzięki temu wpłynęło bardzo korzystnie na ich samopoczucie.

Pływanie na sprzęcie wodnym, które od każdego człowieka wymaga wyzwolenia aktywności i zaangażowania, sprawiło, iż uczestnicy projektu poczuli się dowartościowani jako członkowie klubu żeglarskiego traktowani na równi z innymi. Pomagało w tym bezpośrednie i konkretne (bez litowania się nad „biednymi niepełnosprawnymi”) podejście instruktorów żeglarstwa oraz instruktorów terapii. Każdy uczestnik był przez nich traktowany jak koleżanka/kolega z klubu żeglarskiego. Specyficzna, specjalna była jedynie pomoc we wchodzeniu i schodzeniu ze sprzętu wodnego. Natomiast w czasie rejsów każdy musiał pomagać w obsłudze sprzętu w takim stopniu, w jakim dany rodzaj niepełnosprawności na to pozwalał – bez sztucznych taryf ulgowych. Takie właśnie podejście spowodowało to, że indywidualne bariery psychologiczne zostały naszym zdaniem dość mocno przesunięte. Nie rościmy sobie prawa do tego, aby twierdzić, ze dzięki naszym zajęciom te bariery zupełnie zostały zlikwidowane… Wpływ tego typu aktywności jest bowiem długoterminowy i mamy nadzieję, że będzie dawał przede wszystkim RZECZYWISTE efekty w przyszłości. Jednak nasza obserwacja reakcji wielu spośród uczestników (także poza zajęciami w klubie żeglarskim) i rozmowy z nimi wskazują, że faktycznie nastąpiło rozwinięcie ich niezależności i życiowej odwagi, zwiększenie zaradności i samodzielności. W wielu sytuacjach poszczególne osoby były pewniejsze siebie. Same opowiadały też o tym, że konkretne, rzeczowe zajęcia w klubie żeglarskim, a także wyprawy po górzystym terenie leśnym, które niewątpliwie wymagały wytrwałości, dały im poczucie, iż są bardziej sprawne niż określa to przypisany im stopień niepełnosprawności.

Również bariery fizyczne zostały, naszym zdaniem, przesunięte. Takie konkretne zajęcia, które wymagają użycia wyraźnej siły oraz zastosowania bardzo precyzyjnych ruchów – jak wiosłowanie, wciąganie żagli na maszt, składanie ich po rejsie, mycie łódek, czy chodzenie po lesie – na pewno wpływają na kondycję fizyczną. Zwłaszcza tak wydawałoby się prosta aktywność, jak wiosłowanie, ma nieoceniony wpływ na rozwój nie tylko ogólnej siły mięśni, ale przede wszystkim na przyswojenie precyzyjnego operowania dłońmi. Wiosła bowiem nie mogą być w przypadkowym, dowolnym położeniu w wodzie – jedynie prawidłowe ich ułożenie spowoduje efekt. Zatem wszystkie te fizyczne zajęcia miały niewątpliwie taki sam wpływ na fizyczną kondycje poszczególnych osób, jak ćwiczenia na sprzęcie rehabilitacyjnym. Zresztą naszym zdaniem takie naturalne zajęcia wykonywane z zaciekawieniem, w kontakcie z przyrodą, dające bezpośredni efekt w postaci pływania po jeziorze, czy pokonywania trudnego terenu w lesie, dają lepsze rezultaty niż żmudna, nudna, powtarzalna rehabilitacja wykonywana bez zaciekawienia, bez pasji na „specjalistycznym sprzęcie” w zamkniętej sali.

Przesunięte zostały też, naszym zdaniem, społeczne bariery. W bezpośrednich kontaktach, w rozmowach uczestników projektu i osób obserwujących ich zmagania na jeziorze, czy w górzystym terenie leśnym, wyraźnie pojawiało się dowartościowanie, zmiana dotychczasowych utartych, tendencyjnych poglądów. Wiele pełnosprawnych osób przyznawało, które miały nawet najczęściej zupełnie przypadkową styczność z uczestnikami naszego projektu (np. przechodnie, którzy spacerując nad jeziorem zaglądali co się dzieje w klubie żeglarskim), iż zaczęły w bardziej otwarty sposób traktować osoby z rożnymi rodzajami niepełnosprawności. Przede wszystkim doceniać zaczęły ich samozaparcie, odwagę, chęć działania, aktywność… czyli wszystko to, co wydawałoby się, nie jest dane „biednym osobom, którym los nie poszczęścił”. Natomiast sami uczestnicy wyraźnie zwiększyli w sobie odwagę do uczestniczenia w życiu społecznym – często opowiadają nam, że planują wyjście do kina, czy na koncert. Cieszy nas zwłaszcza to, gdy potwierdzają, iż plany te udało im się zrealizować.

Wierzymy, że udział osób z różnego rodzaju niepełnosprawnością w przeprowadzonych przez nas zajęciach, da im przede wszystkim w dalekosiężnej przyszłości wymierne, rzeczywiste efekty – zwłaszcza zwiększy ich szanse w często trudnej codzienności, w kontaktach z wieloma pełnosprawnymi osobami, którym często trudno jest zrozumieć NORMALNE potrzeby osób niepełnosprawnych i którym trudno jest uwierzyć w możliwości tych osób.

Danuta Drzewiecka-Piechowiak i Wojciech Retz

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA efekty_projektu_puszczeni11 efekty_projektu_puszczeni12 efekty_projektu_puszczeni13 efekty_projektu_puszczeni14 KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA