Szpieg z Krainy Deszczowców, przeniósł się do Piły!

Czy żyjemy w czasach permanentnej inwigilacji? Jeżeli tak, to kto kogo śledzi? I następne pytanie: jeżeli śledzi, to w jakim celu?

Zdaję sobie sprawę, że mamy społeczeństwo o wielkiej erudycji, które łatwo udzieli sobie odpowiedzi, czy postawione na wstępie, jako pierwsze pytanie, jest czysto retorycznym, a odpowiedź na nie stanowi aksjomat. Może zagalopowałem się nieco z tą wszech erudycją, ale co tam, niech tak zostanie. Oczywiście nawet ćwierćinteligent wie, że jesteśmy obserwowani na każdym kroku, czy to gdy przeglądamy za pomocą smartfonu, tabletu czy laptopa internet, czy gdy z kimś rozmawiamy przez wynalazek Bella. Dlaczego tak się dzieje? Wielki Brat musi mieć jak najwięcej o nas, mieszkańcach trzeciej planety od słońca, najróżniejszych informacji, bo po pierwsze warto mieć coś na kogoś, a nóż się przyda. A po drugie, ponieważ LICHO NIE ŚPI!

Jest inwigilacja w sakli makro, ale jest również w skali mikro. Tak, tak. A znam to zarówno ja, jak i wielu innych mieszkańców… powiatu pilskiego z autopsji. Przeżyj to sam – i ja to przeżyłem! Pamiętacie, Wy nieco starsi, bajkę zatytułowaną „Porwanie Baltazara Gąbki”? Także ci nieco młodsi mogli ów dobranockowy serial oglądać z „odtworzenia”.

W celu przybliżenia treści: Długa nieobecność w ojczyźnie słynnego biologa i badacza, profesora Baltazara Gąbki, który wyruszył do Krainy Deszczowców, aby zbadać m.in. obyczaje latających żab, poważnie zaniepokoiła księcia Kraka. Na pomoc Baltazarowi z Krakowa wyrusza do Krainy Deszczowców ekspedycja, w skład której wchodzi Smok Wawelski i kucharz Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka. Zaś ich tropem podąża szpieg z Krainy Deszczowców – Don Pedro de Pommidore, a krócej Tajemniczy Don Pedro.

Właśnie takim współczesnym Tajemniczym Don Pedro jest starosta pilski, Eligiusz Komarowski, który lubuje się w inwigilacji, a jednocześnie filmowaniu, przez otwarte okno samochodu „wrogie” mu osoby. Niedawno sfilmował i mnie, idącego wolnym krokiem po chodniku nieopodal szpitala, aby pokazać wszem i wobec, że redaktor nie nosi maseczki. Rzeczywiście nie nosiłem maseczki, lecz tzw. komin, który spuściłem z twarzy, aby odebrać rozmowę telefoniczną. Od murów szpitalnych byłem dobre sto metrów, ale imć starosta trzykrotnie objechał parking, aby móc zmontować z owego incydentu migawkę ze swoim zjadliwym komentarzem. Sam, choć był sam w pojeździe, ostentacyjnie miał na nosie maseczkę. Trzeba zaznaczyć, że takich incydentów z udziałem starosty było więcej (vide: filmowanie przed wyborami samorządowymi dyrektora pilskiego WORD). Czy wyobrażacie sobie poprzednika starosty Komarowskiego – Franciszka Tamasa, jak jedzie za kimś i ostentacyjnie go filmuje? Ja po stokroć NIE!

Ale cóż – plus ratio quam vis (więcej znaczy rozum, niż siła). KARRAMBA!

Marek Mostowski

0_pod_lupa

pod_lupa