Dzieci i starsi adorują, śpiewają kolędy, tańczą dla Dzieciątka Jezus
Z księdzem Andrzejem Borowcem, salezjańskim misjonarzem w Boliwii rozmawia Sebastian Daukszewicz.
Jednym z aspektów salezjańskiego posłannictwa są misje. Ksiądz Bosko chciał, aby jego duchowi synowie głosili Chrystusa na wszystkich stronach świata. Z dala od rodziny, od najbliższych żyją wśród ludzi o odmiennej kulturze, zwyczajach, a w okresie świąt Bożego Narodzenia tęsknią do najbliższych przypominając sobie rodzinne święta w Polsce. Jedną z osób, która spędza święta z dala od ojczyzny-nie pierwszy raz jest salezjanin ks. Andrzej Borowiec.
Aby wyjechać na misję trzeba mieć powołanie. W czym przejawia się to wyzwanie? Jak zaczęła się księdza misyjna przygoda?
Szczęść Boże wszystkim.
Myślę, że każdy jest powołany do jakiejś misji w swoim życiu, tylko kwestia jest w tym, że trzeba ją właściwie odczytać i realizować. Moje powołanie misyjne zaczęło się krystalizować z chwilą wstąpienia do seminarium. W szczególności ugruntowywało się po spotkaniach współbraci misjonarzy, którzy przyjeżdżali do ojczyzny na urlop i opowiadali o swojej służbie na niwie misyjnej i o potrzebie większej ilości kapłanów do takiej służby. Złożyłem, więc na piśmie prośbę do moich przełożonych o chęci wyjechania na misje. Przełożeni zaakceptowali, ale nie od razu mogłem na te misje wyjechać. Najpierw nabierałem doświadczenia duszpasterskiego w Polsce; w Skrzatuszu, Trzcińcu, Pile, Lądzie, Włoszech. W końcu ks. Inspektor postanowił wysłać mnie na upragnione misje. Pierwszym Krajem przeznaczenia misyjnego była Kuba. Odpowiedzialny za misje w domu generalnym, wysłał mnie na Kubę z konkretnym przeznaczeniem. A mianowicie miałem tam zorganizować centrum komunikacji społecznej i audiowizualnej. Przez ok 6 lat z pomocą różnych ambasad i organizacji udało się wszystko zrealizować. Oczywiście było to raczej nielegalne, gdyż rząd kubański zabraniał jakichkolwiek budowli, zgromadzeń, czy szkoleń. W międzyczasie wyjechałem do Ekwadoru (UPS – Universita Politecnica Salesiana) na przyuczenie się do pracy w mas mediach i komunikacji społecznej. Po okresie tych lat odwiedził mnie ks. Vaclaw Klement odpowiedzialny za misje i stwierdził, że to, co miałem wykonać, wykonałem. Teraz trzeba to zostawić rodowitym kubańczykom i iść na inną niwę misyjną” – teraz wysyła mnie do USA.Miałem być odpowiedzialnym za emigrantów z Ameryki Łacińskiej a ściślej młodych emigrantów z Meksyku. Niestety nie otrzymałem wizy, prawdopodobnie przyczyną była praca na Kubie. W związku z tym wysłano mnie na UPS – (Universita Pontifica Salesiana) do Rzymu i tam zaproponowano mi administratora na Uniwersytecie lub wyjazd na misje, więc wybrałem misje.
I trafił ksiądz do Boliwii?
Zawsze moim marzeniem była Ameryka Łacińska. W tym czasie wysłano prośbę z Boliwii o nowych misjonarzy, więc cieszyłem się z tej propozycji i służby z młodzieżą. Niestety zaraz na drugi dzień przyjazdu Inspektor oświadczył mi, że mam objąć funkcję administratora w domu inspektorialnym. Aktualnie pełnię dodatkowo funkcję dyrektora wspólnoty inspektorialnej, kapelana trzech zgromadzeń sióstr ( gałąź salezjańska), doradztwo w dziale komunikacji społecznej, mam pod opieką kilku starszych współbraci i dwie boczne Kaplice oddalone od domu inspektorialnego, jedna ok 25 km i druga ok 10 km. Obok jednej z Kaplic mamy, tzw. „Kinder’’, takie żłobko- przedszkole, gdzie dodatkowo jestem wizytatorem i opiekunem duchowym. I tak mija 3 lata od przyjazdu do Boliwii.
Jak wygląda praca misjonarza Boliwii?
Mniemam, że jest podobna jak w innych placówkach na całym świecie. Priorytetem jest praca z młodzieżą i tu w Boliwii w większości mamy szkoły, placówki wychowawcze i różne dzieła służące młodzieży. Szkoły są dość liczne i cieszą się dużym autorytetem. Np. tu w Cochabambie (czyt. Kociabambie), gdzie aktualnie przebywam, mamy dwie szkoły i filę naszego Uniwersytetu salezjańskiego z siedzibą w La Paz. Każda szkoła liczy przeszło 4 tys. uczniów, a dzieci uczą się na dwie zmiany. Dodatkowo są salezjanie, którzy budują drogi, elektrownie wodne i włączają się w różne projekty służące tutejszej ludności. Ot takie codzienne zajęcia w miarę potrzeb mieszkańców.
Jak wygląda kościół i najbliższa okolica, w której ksiądz duszpasterzuje?
Jeśli chodzi o okolicę, w której przebywam, to jest cudowna mieszkam w ok 1 milionowym mieście Cochabambie. Dookoła otaczają ją góry Andy a my w środku, wygląda to jakbyśmy byli w kraterze wielkiego wulkanu. Trzeba dodać, że miasto znajduje się na wysokości ok 2, 800 m n.p.m (ostatnio odwiedziłem jedną ze wspólnot w najwyżej położonym mieście na świecie zw. Potosi, gdzie jedna ze wspólnot mieszka na ok 4, 700 m n.p.m. Jak wspominałem mam do obsług dwie kaplice do ednej dojeżdżam w niedziele i święta, a do drugiej ok 10 km codziennie.
Jak w Boliwii obchodzi się święta Bożego Narodzenia?
Okres przygotowawczy do Świąt Bożego Narodzenia, to niczym szczególnym się nie różni niż ten w Polsce. Czas Adwentu jak wszędzie z symboliczną ,,koroną adwentową”. Nie ma oczywiście rorat jak w Polsce. Na mszę, szczególnie dzieci przynoszą Dzieciątko Jezus i stawiają pod ołtarzem, następnie po mszy kapłan je poświęca. Czasem przynoszą całe szopki.
W Boliwii też mamy pasterkę, która zwie się misa de Gallo ( można tłumaczyć, jako msza kogucia). Interpretacje są różne a jedna z nich głosi, że to kogut ogłosił swoim pieniem narodziny Jezusa. Ludzie wieczerzę wigilijną jedzą dopiero po mszy nocnej. Specjalne danie, które zwie się ,,Picana”, gdyby ktoś się skusił żeby zrobić, poniżej przepis:
CANA
składniki:
1 części kurczaka
1 kg wołowiny filetowana
1 część jagnię ( bark)
1 moczone i gotowane tunta (trochę więcej niż pół kg)
4 ziemniaki obrane i ugotowane
3 średnie marchewki
1 rzepa
Gałązka selera i pietruszki
4 liście laurowe
1 główka cebuli
1 kieliszek wina
½ łyżeczki pieprzu
1 łyżeczka anyżu
cukru 1 łyżka
4 świeże Choclos ( Biała kukurydza)
Sól do smaku
Przygotowanie:
Usmażyć na niewielkiej ilości oleju wszystkie kawałki mięsa i odstawić.
W dużym garnku umieścić 2 litry wody, kiedy zacznie się gotować umieścić w nim wołowinę i jagnięcinę, gdy są na wpół ugotowane, Umieścić kurczaka dusić przez 15 minut, a następnie dodać wszystkie przyprawy i gotować kilka minut, gdy mięso będzie miękkie dodać kieliszek wina i odstawić na 5 minut.
Równolegle ugotować ziemniaki, kukurydze i Tuntas (sezonowane z cukrem i anyżem). Podawać w miseczkach
Podobno symbolem świąt w Boliwii jest właśnie żłóbek, który można znaleźć w każdym domu? Pojawiają się też fajerwerki po kolacji wigilijnej.
Oczywiście w każdym domu rodziny chrześcijańskiej obowiązkowo jest szopka a czasem i kilka w każdym pokoju. Dzieci i starsi adorują, śpiewają kolędy, tańczą dla Dzieciątka Jezus, a fajerwerki też towarzyszą, ale one towarzyszą prawie każdemu świętu, czy to państwowemu, czy kościelnemu. Po prostu taka tradycja.
Jakie zwyczaje z Polski przeniósł ksiądz do swojej parafii?
Niestety nie przeniosłem z ojczyzny żadnych naszych tradycji, tu mają wystarczająco dużo swoich. Kolędy też nie ma, ale w ciągu roku zawsze niektóre rodziny proszą o poświęcenie domu, urzędu, szkoły, więc wtedy traktuję to, jako wizytę duszpasterską.
A jak Sylwestra się obchodzi?
Jeśli chodzi o Sylwestra, to nie obchodzi się tak hucznie jak w Polsce. Oczywiście o północy kanonada fajerwerków, jak mniemam w wielu Państwach świata.
Jak ksiądz wspomniał na początku naszej rozmowy, Piła księdzu nie jest obca?
Oczywiście, że miasto Piła z wielu powodów nie jest mi obce. Tu przez ok 3 lata służyłem. Tu mam wielu przyjaciół. I jak w każdym miejscu człowiek zostawia ,,kawałek swojego serca”, tak i w Pile też przyszło mi zostawić jego odrobinę. Zresztą mam bardzo miłe wspomnienia z tego miasta i zawsze będę mile wspominał Piłę i pobliski Skrzatusz.
Na koniec, może ksiądz przekazać życzenia naszym czytelnikom?
W Boliwii jest przeszło 100 języków (nie mówiąc o dialektach), podstawowym jest hiszpański a także: Ajmara, Keczua, Guarani i wiele innych. Wiec w języku hiszpańskim składam czytelnikom TR życzenia Bożonarodzeniowe.
Dejar que la verdad del nacimiento del Dios-Hombre
aviva en nosotros la paz y la verdadera alegría!
Deje que este santo tiempo nos llena de la abundancia de sus gracias,
el pasado 2017 estuvo lleno de prosperidad
y las bendiciones de Dios en todos nuestros caminos!
Niech prawda o narodzeniu Boga-Człowieka
rozpala w nas pokój i prawdziwą radość!
Niech ten święty czas napełnia nas obfitością swoich łask,
aby przyszły Rok 2017 był pełen pomyślnośc
i Bożego błogosławieństwa na wszystkich naszych drogach!
Życzy: Ks. Andrzej Borowiec – misjonarz salezjanin Cochabamba, Boliwia.