Tętno Gminy Kaczory: Zmiany kadrowe w Gminnym Ośrodku Kultury

Panta rhei – owa mająca bez mała 2500 lat sentencja Heraklita z Efezu jest i będzie cały czas aktualna. Wszystko jest płynne, zmienne. Coś się zaczyna i coś się kończy. W kaczorskim GOK-u z dniem 31 grudnia br. kończy się blisko 30-letnia „kadencja” pani dyrektor Krystyny Adamczyk, która przechodzi na zasłużony odpoczynek (czyt. emeryturę), a od 1 stycznia 2020 roku rozpocznie się „era” nowej pani dyrektor, którą zostanie Paulina Banasik.

A jak wspomina okres pracy w GOK-u Krystyna Adamczyk? Pani dyrektor, która oddała całą siebie GOK-owi w Kaczorach.

Pani Krystyno naszedł ten czas, że udaje się pani z dniem 1 stycznia 2020 roku na zasłużony odpoczynek, a innymi słowy emeryturę. Proszę powiedzieć, jak długo pani pracuje w Gminnym Ośrodku Kultury w Kaczorach? Bardzo proszę by pani podzieliła się swoimi wspomnieniami związanymi z pracą w tutejszym ośrodku.

– W 1991 roku zostałam przyjęta do pracy tutaj, gdzie wychodząc ku oczekiwaniom dzieci i młodzieży, realizowałam formy zajęć zgodne ze swoim wykształceniem, jakim jest instruktor teatralny i plastyki. To były dość liczne i twórcze zajęcia. Otoczona wspaniałą młodzieżą, która mnie wspierała przy organizacji wszystkich przedsięwzięć, bo wówczas przez kilka miesięcy pracowałam sama. Wtedy dyrektorem był Marek Malita. Po decentralizacji władzy w roku 1990, środki na kulturę nie były już centralnie przekazywane i było trudno, nie tylko nam, ale i samorządom funkcjonować. W tym czasie istniały cele wyższe.

Wtedy przy wydatnym wsparciu otaczającej mnie młodzieży udało mi się przekonać odbiorców kultury do siebie i tego co robię. To były małe kroczki, które gdzieś zaprocentowały. Niewielkimi środkami, działaniem ukierunkowanym na rozwój ruchu amatorskiego i wprowadzanie tradycji tworzyliśmy podstawy do integracji i samorealizacji. Były spotkania wokalne, wtedy ujawniła się bardzo liczna grupa Sonaty. Te różne formy zajęć prowadzimy do dzisiaj. Są to działania z myślą, aby tu stworzyć dla każdego miejsce rozwoju twórczych pasji. W 1998 r. decyzją zarządu udało się zatrudnić pana Nawrota i pojawiła się grupa muzyków, ale każdy z nich musiał mieć swój własny instrument. Dopiero z czasem dorabialiśmy się pewnych rzeczy, strojów. Obiekt był z dwoma salami wielofunkcyjnymi. Z perspektywy czasu patrząc, to wspólnie stworzyliśmy podstawy istnienia naszej lokalnej kultury. To nie były trudne czasy, bo była chęć działania wszystkich środowisk. Utworzyła się taka nasza rodzina, na której mogłam polegać w każdej sytuacji. Na swej drodze spotkałam wspaniałych ludzi, którzy mi zaufali i pomagali w przedsięwzięciach. Gdyby nie ich pomoc, pewnie sama biegałabym wszędzie z mikrofonem.

Teraz, gdy myślę o tych trudnych czasach dla kultury w tamtym okresie, to one dla mnie nie były trudne. Były one inspiracją i dodatkowym bodźcem, że wszystko się uda i się udało. Jak się okazuje nie wszystko było wtedy sprawą pieniędzy.

Co mnie boli? To, dokąd teraz zmierza kultura. Przyglądam się z niepokojem fali popularyzacji kultury ułatwionej. To nie jest moja kultura. Jakie są oczekiwania? Aby była realizacja taniej kultury, a wiemy jaki jest trend. Ja swoje już, co miałam zrobić, zrobiłam. A jak ta kultura będzie wyglądać, na to ja już nie mam za dużego wpływu. Przywożąc doświadczenia z różnych części Polski, stwierdzam, że trudno jest przebić się dobrej kulturze w dzisiejszych czasach.

A z czego to wynika?

– Wynika z tego – tak myślę – że ponieważ mamy łatwy dostęp do praktycznie wszystkiego, i że z tego dostępu w miarę łatwo możemy korzystać, to coraz mniej nam się chce samemu coś robić, tylko oczekujemy, aby dobrze się zabawić. To nie procentuje niczym. To jest krótkofalowe. Wróciłam niedawno z południa Niemiec i tam kultura jest prywatna. Tworzą ją pasjonaci, a ludzie wiedzą, po co i na co idą. To mnie zachwyca, a jednocześnie niepokoi, bo to może przyjść do nas. Proszę zobaczyć, u nas jak jest impreza biletowana to nie ma tłoku. Przyzwyczajamy się do tego, że wszystko się nam należy, żeby wszystko było za darmo, że mają prawo wyboru. Ale jakich wyborów się dokonuje? Wiemy, jacy wykonawcy cieszą się popularnością. I my też to robimy na imprezach plenerowych, bo mieszkańcy tego chcą. Ale w tym obiekcie powinno być twórczo i inspirująco. I tak jest. Potencjał ludzki jest wartością ponad wszystko. Trzeba kochać to co nas otacza – Tę naszą małą Ojczyznę. I dbać o to dobro. To przecież najważniejsze. I gdy słyszę, że trzeba zrobić koncert dla uciechy, kolejny, bo jest takie oczekiwanie, zadaję sobie pytanie: gdzie my w tym wszystkim jesteśmy? Jeśli nie znajdą się odpowiednie osoby, i nie będzie działań, które uświadomią gdzie jest nasza Polska, nasza wartość, odrębność narodowa, to wszystko będzie coraz bardziej się spłycać. Były różne okresy w naszej historii, ale teraz jestem zaniepokojona tym, że wszystko idzie ku tymczasowości i lekkości bytu.

Dziękuję za rozmowę i życzę pani efektywnego odpoczynku, a przede wszystkim tego, żeby kultura wróciła na właściwe tory.

Oddajmy teraz głos i dowiedzmy się czegoś więcej o nowej pani dyrektor, Paulinie Banasik.

Od 1 stycznia 2020 roku obejmie pani funkcję dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Kaczorach. Proszę przypomnieć przebieg dotychczasowej pracy w UG Kaczory.

– W Urzędzie Gminy Kaczory pracuję od 10 lat, na stanowisku Inspektora do Spraw Promocji Gminy. W swojej codziennej pracy zajmuje się głównie prowadzeniem spraw związanych z promocją gminy, a w szczególności z gromadzeniem i przygotowywaniem różnych materiałów promujących gminę. Zakres czynności na moim stanowisku pracy obejmuje również współpracę zagraniczną, prowadzenie gminnej kroniki oraz sekretariatu pana wójta. W ramach swoich codziennych obowiązków współpracuję także z mediami, dyrektorami szkół, stowarzyszeniami, organizacjami, które działają na terenie gminy. Uczestniczę także we wszystkich uroczystościach i wydarzeniach sportowo-kulturalnych organizowanych przez GOK, a także przy niektórych z nich współpracuję z obecną panią dyrektor i pracownikami tego ośrodka.

Jak pani zareagowała na to, że wójt chce pani powierzyć funkcję dyrektora?

– Bardzo się ucieszyłam z propozycji zmiany stanowiska, bo to dla mnie forma awansu zawodowego, która otwiera furtkę do dalszego rozwoju zawodowego. Ale lekki niepokój i obawy również się pojawiły, bo na stanowisku dyrektora instytucji kultury jest jednak znacznie większa odpowiedzialność i szerszy wachlarz zadań do wykonania. Jestem jednak młodą, pełną zapału do pracy osobą, która nie boi się nowych wyzwań. Jestem przekonana, że przy wsparciu i dobrej współpracy z kadrą Gminnego Ośrodka Kultury podołam nowym obowiązkom. Myślę, że praca na tym stanowisku da mi wiele satysfakcji.

Wspomniała pani o współpracy przy imprezach GOK, czyli posiada pani pewną wiedzę w tym zakresie.

– Posiadam pewną wiedzę na temat specyfiki wydarzeń odbywających się na terenie gminy i ich sposobu organizacji. Ale wiedzę i doświadczenie z zakresu zarządzania i prowadzenia spraw kadrowych będę musiała dopiero zdobyć. Tak więc wiele jeszcze przede mną.

Ma pani jakieś przemyślenia czy jednak to, co dotychczas było robione w GOK jest wystarczające? Czy może ma pani już jakąś minimalnie zarysowaną koncepcję swojego działania na nowej niwie?

– Pozytywnie oceniam dotychczasową działalność Gminnego Ośrodka Kultury w Kaczorach.

W mojej ocenie program rozwoju i działania tej instytucji na kolejne lata nie wymaga większych rewolucji, tylko drobnych kosmetycznych zmian, dostosowania oferty do nieustannie zmieniających się oczekiwań i potrzeb lokalnej społeczności. I na tym zamierzam się skupić w swojej nowej pracy. Jedną z takich drobnych kosmetycznych zmian, będzie m.in. wprowadzenie zajęć dla dzieci szkolnych w godzinach od 13.00 do 15.00. Obecnie takie zajęcia się odbywają, ale w godzinach późniejszych, a mi zależy na zagospodarowaniu czasu dzieciom przebywającym po lekcjach w świetlicy szkolnej. Ponadto uważam, że w dotychczasowym kalendarzu imprez kulturalno-sportowych są wydarzenia, które z upływem czasu straciły na swojej atrakcyjności. Takim wydarzeniem jest niewątpliwie Gminny Turniej Wsi. W najbliższej przyszłości zamierzam złożyć mieszkańcom gminy Kaczory inną propozycję, która godnie zastąpi to wydarzenie, tak mocno zakorzenione w tradycji naszej gminy. Myślę o zaproponowaniu wydarzenia gminnego, które będzie nawiązywało do historii szkoły szybowcowej, istniejącej w Rzadkowie w latach 1936-1952. Na terenie gminy obecnie nie ma miejsca upamiętniającego istnienie tej szkoły, a przecież była to pierwsza szkoła szybowcowa, która powstała w Wielkopolsce. Czas pokaże czy propozycja spodoba się mieszkańcom naszej gminy. Inne propozycje z pewnością zrodzą się z czasem.

Krótka metryczka, czyli co nieco o sobie.

– Mam 35 lat i od urodzenia mieszkam w Rzadkowie. Posiadam wykształcenie wyższe. Jestem absolwentką AWF w Poznaniu, gdzie uzyskałam tytuł magistra na wydziale turystyki i rekreacji. W 2016 r. ukończyłam studia podyplomowe o specjalności strategia pozyskiwania i zarządzania funduszami unijnymi na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Od 9 lat jestem w związku małżeńskim. Mąż Paweł prowadzi działalność gospodarczą oraz gospodarstwo rolne, specjalizujące się w produkcji mleka oraz sprzedaży bydła opasowego. Wspólnie wychowujemy trójkę dzieci – 2-letniego Aleksandra, 6-letnią Zuzannę i 8-letnią Majkę. Każdą wolną chwilę lubię spędzać z rodziną. A kiedy uda mi się wygospodarować troszkę czasu tylko dla siebie, chętnie sięgam po książki o tematyce psychologicznej oraz po dobre thrillery, które mrożą krew w żyłach.

Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów na nowym stanowisku pracy.

zmiany_kadrowe1_01

zmiany_kadrowe1_02 zmiany_kadrowe1_03