Niezwykłe łowy

Codziennie kilkanaście Stacji Pomiarów Aerologicznych w Europie wypuszcza w przestworza sondy meteorologiczne w postaci balonu z  gazem lżejszym od powietrza i   przyrządy badawcze w strefy zbyt wysokie dla samolotów, a zarazem zbyt niskie dla satelitów. W Polsce są to ośrodki w Łebie, Wrocławiu i Legionowie. Za wschodnią granicą jest to Brześć, za Odrą Greifswald i Lindenberg. Zadaniem tej aparatury jest badanie warunków atmosferycznych, takich jak kierunek i siła wiatru, temperatura, wilgotność powietrza.

Na wysokości ponad 30 tysięcy metrów nad gruntem ciśnienie w balonie doprowadza do rozerwania lateksowej powłoki i kończy się żywot misji. Jednak nie wszystko przepada i staje się śmieciem. Dzięki nowoczesnej technice udaje się część tej aparatury odnaleźć. Z wykorzystaniem odbiorników na wysokie częstotliwości, specjalnym antenom kierunkowym i oprogramowaniu komputerowemu do namierzenia jest każda sonda, która upadła na ziemię i się nie utopiła.

Przy korzystnych wiatrach, jakie panują w naszej części regionu najwięcej mamy do zbierania sond z ośrodków zza zachodniej granicy. Oprócz popularnych RS41 i RS92 trafiają się zestawy specjalne do badania zawartości Ozonu w atmosferze. Wszyscy zainteresowani z nutką adrenaliny od rana wpatrują się w mapy lotów. Czy aby nie do nas dmuchnie dzisiaj.

Taka gratka zdarzyła się w tym tygodniu. W okolicach Rogoźna spadł właśnie zestaw ozonowy. Szybka wymiana informacji telefonicznej pomiędzy kolegami, kto chce i może jechać. Zapada decyzja, zbiórka po trasie, przesiadka do jednego auta i w drogę. Na kolanach już odpalony laptop, i odbiornik radiowy. Osiem kilometrów przed przypuszczalnym miejscem lądowania słychać sygnał. Na początku zła wróżba, sonda wisi wysoko na drzewach. Jedziemy dalej, sygnał bardzo silny, postój i namierzanie przez dedykowane oprogramowanie. Współrzędne geograficzne zdekodowane, teraz ustalenie azymutu, po około 200 m biała styropianowa skrzynka odnaleziona. Wisi na około 2 m. Wyłączamy nadajnik i sprzątamy sznurek i pozostałości po balonie oraz spadochron.

Następnego dnia, czwartek o 12:00 czasu lokalnego Lindenberg puszcza jak zawsze RS41. Predykcja gdzieś w okolice Nakła nad Notecią. Jednak na mapie po pół godzinie pokazuje się drugi balonik z niespodzianką. Sonda oznaczona symbolem C34. Telefony niemal czerwone. W zestawie dwie sondy i „wypasiona” aparatura badawcza. Wiadomo już, że na pewno nie sami będziemy poszukiwaczami tej sondy. Zestaw wielokrotnego użycia ze względu na zawartość. O 14:00 kończę pracę, zanim wyjadę z Piły kilka telefonów, niestety koledzy pracują dłużej. Przypuszczalne miejsce lądowania okolice Czarnkowa. Jadę sam, nad okolicą wisi mgła. Trzeba być ostrożnym, wszak to już szczyt popołudniowy na drogach.

Przez radiostację otrzymuję wskazówki, gdzie mam się udać, robi się ciekawie, sonda leci w kierunku Kruszewa. 400 m nad ziemią zmienia się kierunek wiatru. Ostatecznie zestaw ląduje w okolicy Marunowa. We wskazanym miejscu kończy się asfalt, i zaczyna polna droga. Postój, włączam komputer, udaje się zdekodować nadajnik. Zaczynam poszukiwania. Po chwili pojawia się autko doskonale mi znane z poprzednich relacji z poszukiwań kolegów.

Wymieniamy przyjacielski uścisk dłoni. Panowie uśmiechnięci, aczkolwiek chyba zaskoczeni, że jest ktoś przed nimi. Po 10 minutach za wielką kałużą i krzakami ekipa z DWD jako pierwsza odnajduje zgubę. Uściski dłoni, gratulacje i pamiątkowa fotografia.

Marek Guss

niezwykle_lowy00

niezwykle_lowy08 niezwykle_lowy01 niezwykle_lowy02 niezwykle_lowy03 niezwykle_lowy04 niezwykle_lowy05 niezwykle_lowy06 niezwykle_lowy07